Rząd Ewy Kopacz zrobił to, czego dwa rządy Donalda Tuska zrobić nie chciały – przygotował sensowną ustawę o in vitro, która w wersji rządowej przeszła przez Sejm i teraz trafi na biurko prezydenta Bronisława Komorowskiego. Na nic zdały się groźby biskupów i innych fundamentalistycznych oszołomów. Przygotowanie jakichkolwiek uregulowań prawnych w tej materii zajęło parlamentarzystom demokratycznej Polski aż 26 lat, ale lepiej późno niż wcale. Koalicja PO-PSL na czele z premierem Donaldem Tuskiem przez 8 lat zwodziła swoich wyborców dla których dobra ustawa o in vitro była bardzo ważna. Cieszę się, że sejmowa większość nie uwzględniła poprawek opozycji, które miały dobry projekt ustawy zamienić w legislacyjnego potworka. Za przyjęciem ustawy głosowało 261 posłów, przeciw było 176, a 6 osób wstrzymało się od głosu. W takich chwilach można być dumnym z parlamentarzystów. Pozostaje mieć nadzieję, że w nowej kadencji parlamentu nie będzie większości, która zepsuje dobre prawo.
Przeczytaj i przemyśl...