Po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęło sześć osób, rozjechanych przez pijanego kierowcę, premier Donald Tusk zapowiedział wprowadzenie obowiązku posiadania alkomatu w każdym aucie. Mimo, że wszelkie spiskowe teorie są mi obce, od razu pomyślałem: „Kto lobbował na rzecz producentów alkomatów?”, „Ile ten ktoś na tym zarobi?” Zacząłem się także zastanawiać, czy tak doświadczony i przebiegły polityk, jakim jest pan premier, naprawdę myśli, że drogowy morderca z Kamienia albo jakikolwiek inny potencjalny sprawca wypadku, mając alkomat skorzysta z niego w należyty sposób? Prędzej połknie ustnik. Znam wielu kierowców, którzy jeździli albo nadal jeżdżą samochodem pod wpływem alkoholu. Oni doskonale wiedzieli, że są pijani i wsiadali za kierownicę. Tyle dobrego, że nikomu nie zrobili krzywdy. Pomysł wprowadzenia alkomatów ma jeszcze jedną poważną wadę: Alkomaty, które profesjonalnie zbadają trzeźwość kosztują kilkaset złotych. Premier powiedział, że alkomat kosztuje pięć z