Premier Donald Tusk ni z tego ni z owego oznajmił opinii publicznej, że nie ma podstaw, aby kwestionować decyzję nie-izby nie-sądu, która zgodnie z oczekiwaniem Jarosława Kaczyńskiego uwali protesty wyborcze i przylepie Karola Nawrockiego jako głowę państwa mimo rażących nieprawidłowości w toku liczenia głosów oddanych przez niemal dwadzieścia jeden milionów obywateli. Premier zakpił w ten sposób ze wszystkich tych, którzy domagali się ponownego przeliczenia wszystkich głosów. Czy dlatego, że dostał policzek od koalicjantów? Politycy Lewicy kpią z żądań ponownego przeliczenia wszystkich głosów, Polske Stronnictwo Ludowe zaakceptowało obecny stan rzeczy, a Szymon Hołownia umywa ręce. Czy dlatego, że administracja Donalda Trumpa poważnie naciska, abyśmy nad naszym wyborczym bałaganem przeszli do porządku dziennego? A może jedno i drugie? Tak czy inaczej, Donald Tusk jest dziś politycznie najsłabszy od czerwca 2012 roku, gdy wybuchła afera podsłuchowa, a on postanowił nie podejmować żadny...
Na 13 sprawdzanych komisji, w 11 głosy były źle policzone. Nie mamy żadnej gwarancji, że w pozostałych nie było tak samo. Należy PONOWNIE PRZELICZYĆ WSZYSTKIE GŁOSY. Nie po to, aby Trzaskowski wygrał wybory, ale po to, aby nikt nie kwestionował mandatu Nawrockiego. To państwo funkcjonuje dziś fatalnie. Jego najważniejsi przedstawiciele to postacie w najlepszym przypadku komiczne. Jeśli nie chcemy, żeby Polska zupełnie się rozleciała, nie może być żadnych wątpliwości dotyczących wyników wyborów. Żadnych. Nigdy.