Gdy na początku ubiegłego tygodnia, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała o zatrzymaniu człowieka, który przygotowywał zamach na najwyższe polskie władze chcąc wysadzić w powietrze budynek Sejmu, poczułem dumę z ABW, ale nie ulgę, bo od razu pomyślałem, że na pewno osób skłonnych zabijać w imię chorego pojmowania patriotyzmu, jest więcej. Uznałem zagrożenie za realne. Nie byłem zaskoczony prześmiewczą reakcją prawicowych polityków i mediów im posłusznych, bo nasza wesoła prawica już tak ma, że był zamach w Smoleńsku, choć zamachu nie było i nie było groźby zamachu w Warszawie, choć ABW upubliczniła dowody, że zamach na prezydenta, premiera i posłów był przygotowywany. Szczerze mówiąc, nie interesują mnie rodzinne relacje niedoszłego zamachowca. Jest mi doskonale obojętne czy ten świr miał dobre, bardzo dobre, czy fatalne relacje z sąsiadami. Ponieważ człowiek ten był wykładowcą akademickim, a więc regularnie spotykał się z młodymi ludźmi, chciałbym wiedzieć, czy chorymi pog
Przeczytaj i przemyśl...