Zaczęło się od dobrego planu zajęć – każdy poniedziałek oraz każdy piątek mam zupełnie wolny. Wolny mam również co drugi wtorek, gdyż co dwa tygodnie są zajęcia obowiązkowe – tzw. ćwiczenia. Wykłady są co tydzień, ale nie są obowiązkowe, a poza tym z przyczyn obiektywnych nie mógłbym dojeżdżać w każdy wtorek. Wykładowcy wydają się być w porządku – nie chciałbym pomylić się w tej kwestii. Najważniejsze jest to, że nie muszę mieszkać w akademiku. Jeśli czytasz mnie regularnie, to wiesz, że na pierwszym roku mieszkałem w akademiku i był to koszmar – syf, fetor i współlokator, który kwalifikuje się do szpitala psychiatrycznego. Za te „atrakcje” trzeba było słono płacić – najpierw 290, a potem 300 zł miesięcznie. Od znajomych wiem, że w tej chwili trzeba płacić już 320 zł. W domu – wiadomo – warunki optymalne zarówno do nauki, jak i do odpoczynku.
Przeczytaj i przemyśl...