Arcybiskup Henryk Hoser wysłał na emeryturę księdza Wojciecha Lemańskiego, bo Lemański ośmielił przykazanie „kochaj bliźniego jak siebie samego” stosować w swojej posłudze. Do tej pory myślałem, że do ateizacji Polski najbardziej przyczynia się Tomasz Terlikowski. Dziś już wiem, że nie miałem racji, ponieważ do ateizacji Polski najbardziej przyczyniają się sami biskupi. Paradoks? Może i paradoks, ale trzyma się mocno.
Lemański nie potępiał osób, które urodziły się dzięki metodzie in vitro. Z szacunkiem traktował Żydów pomordowanych w czasie Holocaustu na terenie Polski. Ośmielił się krytykować wypowiedzi polskich biskupów. To wszystko sprawia, że nie pasował do dzisiejszej drogi Kościoła – zamkniętego na dialog, ignorującego samodzielne myślenie, upolitycznionego, traktującego tolerancję jako siejący zgorszenie wymysł obrzydliwych liberałów.
Skoro jeden ksiądz z małej parafii pod Warszawą sprawił, że doświadczony hierarcha strzelił sobie w kolano, to czy decyzja arcybiskupa, aby wszelkimi sposobami uciszyć księdza Lemańskiego jest dowodem siły i pewności siebie Hosera, czy przejawem słabości?
Tomasz Lis napisał w NaTemat.pl: „Arcybiskup Hoser był przedstawicielem Watykanu w Rwandzie, gdzie maczetami zamordowano tam ponad milion ludzi. Wtedy Hoser milczał, słowa nie powiedział, odwagi mu zabrakło. Teraz Hoser jest twardy, twardo broni doktryny, która najwyraźniej naruszana nie była gdy każdego dnia mordowano kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Taki arcybiskup jaki Kościół, taka odwaga jaki człowiek”. Trudno się z nim nie zgodzić.
Jestem wdzięczny arcybiskupowi za to, że po raz kolejny pokazał czym dziś jest Kościół. Nie dowiedziałem się niczego nowego, ale dobrze jest od czasu do czasu odświeżyć sobie pamięć.
Uderzające jest porównanie tego, jak wiele wspólnego ma ksiądz Lemański z papieżem Franciszkiem, a jak niewiele wspólnego z papieżem ma arcybiskup Hoser.
Lemański nie potępiał osób, które urodziły się dzięki metodzie in vitro. Z szacunkiem traktował Żydów pomordowanych w czasie Holocaustu na terenie Polski. Ośmielił się krytykować wypowiedzi polskich biskupów. To wszystko sprawia, że nie pasował do dzisiejszej drogi Kościoła – zamkniętego na dialog, ignorującego samodzielne myślenie, upolitycznionego, traktującego tolerancję jako siejący zgorszenie wymysł obrzydliwych liberałów.
Skoro jeden ksiądz z małej parafii pod Warszawą sprawił, że doświadczony hierarcha strzelił sobie w kolano, to czy decyzja arcybiskupa, aby wszelkimi sposobami uciszyć księdza Lemańskiego jest dowodem siły i pewności siebie Hosera, czy przejawem słabości?
Tomasz Lis napisał w NaTemat.pl: „Arcybiskup Hoser był przedstawicielem Watykanu w Rwandzie, gdzie maczetami zamordowano tam ponad milion ludzi. Wtedy Hoser milczał, słowa nie powiedział, odwagi mu zabrakło. Teraz Hoser jest twardy, twardo broni doktryny, która najwyraźniej naruszana nie była gdy każdego dnia mordowano kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Taki arcybiskup jaki Kościół, taka odwaga jaki człowiek”. Trudno się z nim nie zgodzić.
Jestem wdzięczny arcybiskupowi za to, że po raz kolejny pokazał czym dziś jest Kościół. Nie dowiedziałem się niczego nowego, ale dobrze jest od czasu do czasu odświeżyć sobie pamięć.
Uderzające jest porównanie tego, jak wiele wspólnego ma ksiądz Lemański z papieżem Franciszkiem, a jak niewiele wspólnego z papieżem ma arcybiskup Hoser.
Komentarze