Przejdź do głównej zawartości

Potrzebujemy Grzegorza Schetyny

Jeśli Donald Tusk zostanie szefem Rady Europejskiej, premierem w Polsce zostanie Ewa Kopacz albo Tomasz Siemoniak – donoszą dziennikarze i obawiam się, że mogą mieć rację. Dlaczego obawiam się zamiast trzymać kciuki? Ponieważ Ewa Kopacz była kiepskim ministrem zdrowa i wówczas doskonale widzieli to ci, którzy dziś lansują jej kandydaturę na premiera, a wcześniej na marszałka Sejmu. Dziś jednak o tym nie mówią, bo pewnie zabrania im tego ich własny koniunkturalizm, lenistwo i konformizm. Pani Kopacz nigdy nie miała własnego zdania, zawsze bezkrytycznie powielała słowa premiera i jego sposób myślenia. Słyszę, że to jej największe zalety do objęcia funkcji premiera i czuję niepokój, bo miejsce i czas, w którym żyjemy, potrzebują człowieka, który potrafi ciężko pracować, rozumie mechanizmy państwa, potrafi szybko podejmować decyzje i nie boi się konsekwencji z nich wynikających. Tomasz Siemoniak od sierpnia 2011 jest ministrem obrony narodowej i swoją pracę wykonuje bardzo dobrze więc powinien robić to nadal, stanowisko premiera zostawić komuś innemu. 

Człowiekiem, który bardzo dobrze nadaje się na premiera, ale także szefa partii politycznej jest Grzegorz Schetyna. Jako wieloletni sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej trzymał partię twardą ręką, każdy wiedział co ma robić i w końcu przyszły wyborcze zwycięstwa. Jako wicepremier oraz minister spraw wewnętrznych i administracji twardo rządził służbami i nie lansował się ich kosztem. Jak jest dzisiaj? Wiemy. Widzimy. Szkoda gadać. Wtedy także rząd funkcjonował dużo lepiej niż po odejściu późniejszego Marszałka. Jeśli szefem PO nadal będzie Tusk albo Kopacz, Graś lub ktokolwiek z lizusów Donalda Tuska, wyborcza katastrofa jest nieunikniona. Wtedy nie będzie mi żal, nie będę ubolewał nad kondycją Platformy, bo jej władze same będą winne temu, co musiało się stać. Dziś jeszcze wszystko można naprawić i zmienić. Potrzebujemy porządnych ludzi w klubie parlamentarnym oraz w radzie krajowej partii. Czy oni jeszcze tam są? Jestem sceptyczny, ale z drugiej strony uważam, że warto wierzyć w ludzi.

Szef Rady Europejskiej jest głównie sekretarzem obrad przywódców państw i rządów, którzy co jakiś czas obradują w Brukseli. Bardzo często obradują z marnym skutkiem, w tych samych sprawach muszą więc spotykać się kilkukrotnie, a każda ich decyzja wygląda jak wielogodzinny, bolesny poród. Nie dajmy sobie wmówić, że Donald Tusk będzie rozwiązywał strategiczne problemy Unii Europejskiej. Decyzje zapadają w Berlinie i Paryżu. Naiwnością byłoby sądzić, że człowiek, który nie miał szczególnej ochoty rozwiązywać ważnych problemów w Polsce, będzie chciał i będzie potrafił zapisać się w historii UE jako ten, który ją usprawnił.

Jeśli Donald Tusk wyjedzie do Brukseli, odbiorę to raczej jako ucieczkę. W Polsce sondaże Platformy spadają, afera podsłuchowa nie została wyjaśniona, za rok pewnie PiS wygra wybory więc trzeba zmienić statek, a przy okazji zarobić duże pieniądze.

Pozytywnym efektem wyjazdu może być to, że skończy się trwający od 2007 morderczy uścisk PO i PiS, Tuska i Kaczyńskiego. Niech Tusk jedzie, ale niech jego miejsce w Polsce zajmie Grzegorz Schetyna.

Komentarze