Przejdź do głównej zawartości

Lepiej już nie wzywać Donalda Tuska na przesłuchania

Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk przez siedem godzin zeznawał dzisiaj przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. To nie jest dobry dzień dla przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości w tej komisji. Ale po kolei.

Sposób zadawania pytań przez przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann był więcej niż kompromitujący – pani Wassermann powinna po czymś takim popłakać się i zdecydować o definitywnym zakończeniu swojej obecności w polityce. Inni posłowie PiS w tej komisji powinni uczynić to samo. Wszystko wskazuje na to, że były premier był ostatnim przesłuchiwanym przed tą komisją, a zatem nie ma też już żadnych wątpliwości, iż urobek tego gremium jest żaden. Nie tylko z punktu widzenia polowania Jarosława Kaczyńskiego na Donalda Tuska i z powodu chęci PiS zniszczenia Platformy Obywatelskiej, ale przede wszystkim z punktu widzenia poszkodowanych przez oszustów.

Z politycznego punktu widzenia, lepiej byłoby nie wzywać Donalda Tuska na dzisiejsze przesłuchanie i lepiej nie robić tego również w przyszłości. Jeśli partia rządząca chciała coś ugrać, jakoś zaszkodzić samu Tuskowi lub Platformie Obywatelskiej albo Koalicji Obywatelskiej, zakończyło się to pełnym blamażem. Co gorsza, jest to fiasko całkowicie przewidywalne. Donald Tusk jest niezwykle doświadczonym politykiem i zawodników formatu Wasserman, Arent, Krajewski czy Kownacki załatwia bez zdejmowania marynarki. Jeśli najpierw mówi się, że Tusk jest za wszystko odpowiedzialny, a potem, że nad niczym nie panował, to nie ma już sensu znęcać się nad Jarosławem Kaczyńskim i jego partią.

Nie jest rolą polityków, a już zwłaszcza nie jest rolą premiera, aby prowadzić ludzi za rękę. Jeśli w czasach działalności Amber Gold lokaty we wszystkich bankach były oprocentowane na 6-8% a lokata w Amber Gold miała być oprocentowana na 13% to mi zapala się czerwona lampka i jest to dla mnie oferta co najmniej wątpliwa, a szczerze mówiąc – po prostu podejrzana, czyli taka, której należy unikać, bo można stracić pieniądze.

Chamstwo przedstawicieli PiS w tej komisji wobec świadka – insynuacje, wyłączanie mikrofonu, wkładanie w usta słów, których nie wypowiedział, miało przykryć ich bełkot i kompleksy. Szczytem idiotyzmu był zarzut posła Kownackiego (tego od widelców), że premier Tusk zbyt rzadko spotykał się z szefami instytucji nadzoru finansowego. Kownackiemu do głowy nie przyszło, że np. prezes NBP Marek Belka mógł nie być słupem odbierającym instrukcje od ówczesnego szefa partii rządzącej, jak ma to miejsce dzisiaj.

Komentarze