Przejdź do głównej zawartości

Mistrzowie wodolejstwa

Dzisiaj rano w Pałacu Prezydenckim odbyła się Rada Gabinetowa, czyli posiedzenie Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta. Odkąd sięgam pamięcią zwoływanie Rady Gabinetowej przez głowę państwa zawsze było podyktowane kwestiami wizerunkowymi, aby przykryć bieżące kłopoty lub interesami wyborczymi, w których uzyskaniu taka ustawka miała pomóc. Tym razem było tak samo.

Po posiedzeniu RG, na konferencję prasową wyszli prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz. Morawiecki. Przez bite dwadzieścia minut ten pierwszy dziękował wszystkim, którzy mu akurat przyszli do głowy i za wszystko, co akurat był w stanie sobie przypomnieć, a ten drugi posłusznie przytakiwał doskonale rozumiejąc, że reelekcja pierwszego pomoże jemu i jego kolegom z rządu, a być może zadowolony z obrotu spraw poseł Jarosław Kaczyński pozwoli im przez tydzień poczuć się pełnokrwistymi politykami i ludźmi, którzy mają na coś wpływ.

Po południu podobną ustawkę w Kancelarii Premiera zorganizował sobie Mateusz Morawiecki, a obecny na konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński zasugerował pracodawcom radykalne obniżenie pensji pracownikom z możliwością późniejszego ich wyrównania. W tym miejscu warto przypomnieć, że prezes NBP zarabia 700 tysięcy złotych rocznie.

Bilansem obydwu dzisiejszych ustawek są pełne ekspresji paski w rządowej telewizji wbijające ludziom do głów, że rząd przeznaczy 212 mld zł na wsparcie Polaków. Politycy Prawa i Sprawiedliwości – jak wszyscy populiści cyniczni do szpiku kości – uwielbiają mamić obywateli wielkimi liczbami. Był już więc bilion (tysiąc miliardów) na inwestycje, milion aut elektrycznych, sto obwodnic i posadzenie pół miliarda drzew w pół roku, czyli sadzenie trzydziestu dwóch drzew na sekundę. PiS po opowiedzeniu Polakom tych bredni wygrywało wybory, a tzw. liberalne media koncentrowały się na niszczeniu ówczesnego szefa największej partii opozycyjnej Grzegorza Schetyny.

Mam nadzieję, że tym razem ludzie nie dadzą się nabrać, ale nie mam powodów do bycia optymistą. Skąd wezmą te 212 miliardów? Tego dziś nie powiedzieli – ani prezydent Duda, ani premier Morawiecki. Podobno rocznie ma to być 30 mld zł, a 32 mld zł daje Polsce Komisja Europejska. To by się zgadzało. Pytanie – kto ukradł 2 miliardy.

Jest jeszcze kwestia techniczna dzisiejszej zabawy dwóch panów ku uciesze trzeciego: Nie da się zdalnie głosować w Sejmie. Od wielu lat wiadomo, że elektroniczny system głosujący wymaga pilnej wymiany, ponieważ jest przestarzały i od lat nie przeprowadzono nawet testów nowego systemu głosowania, choć dawno został zakupiony. Kto by się tym jednak przejmował.

fot. Marcin Obara / PAP

Komentarze