Przejdź do głównej zawartości

Nikt nie wygra na kryzysie

Jestem zażenowany rozważaniami nad tym, kto politycznie zyska na dziejącym się już kryzysie gospodarczym jako następstwem zatrzymania polskiej i światowej gospodarki z powodu epidemii koronawirusa. To, że rząd i partia rządząca będą mieli kłopoty z utrzymaniem władzy, ponieważ bardzo prawdopodobne jest, że będzie musiał ograniczyć 500+ z wyłączeniem przynajmniej osób zamożnych (te kryteria powinny funkcjonować od początku), prawdopodobnie trzeba będzie zlikwidować 300 zł wyprawki szkolnej, raczej nie utrzyma się trzynasta emerytura, a o czternastej emeryturze należy zapomnieć na dziesięciolecia, ale to jeszcze nie oznacza, że na stratach PiS zyska opozycja.

Platforma Obywatelska jest partią tak bardzo racjonalną, że aż momentami nudną. Żaden liczący się przedstawiciel tej partii nie powie, że np. trzeba zacząć drukować pieniądze albo – jak przed laty Andrzej Lepper – że należy rozdać ludziom rezerwy Narodowego Banku Polskiego. PO może proponować i zapewne będzie proponowała rozwiązania celowane, czyli takie, które będą punktowo rozwiązywać najbardziej palące problemy przedsiębiorców i pracowników. To będzie bardzo dobre merytorycznie i realnie bardzo korzystne dla ludzi, ale nie będą to fajerwerki, które wywindują poparcie dla tej partii w okolice 40-45%.

Lewica póki co zaproponowała – ustami Adriana Zandberga – nacjonalizację firm w zamian za państwową pomoc dla nich. W związku z tym raczej spodziewam się, że cała lewica podzieli wkrótce nędzny los Partii Razem niż tego, że będzie dla kogoś jawiła się jako poważna alternatywa dla przejęcia władzy i przebije swój szklany sufit poparcia, który dziś ma na wysokości 12%.

Polskie Stronnictwo Ludowe – wbrew niemal narkotycznym wizjom prominentnych przedstawicieli tego środowiska – nie stało się ugrupowaniem wielobranżowym, a zatem kopiując propozycje Platformy i przedstawiając je jako własne, nie jest choćby tylko elementarnie wiarygodne i zoologiczne zaklęcia żony Władysława Kosiniaka-Kamysza niczego nie zmienią.

Intuicja podpowiada mi, że najwięcej do ugrania ma Konfederacja, ale nie w znaczeniu, że za chwilę niebotycznie urośnie poparcie dla niej, ponieważ „nowy elektorat” partii politycznych „tworzy się” latami, ale w sensie bycia alternatywą dla tych, którzy zobaczą, że Prawo i Sprawiedliwość za ich własne pieniądze funduje im kraj zbudowany z szarego papieru toaletowego, ale z jakichś powodów nie będą nigdy popierać PO, a neomarksizm Zandberga wywołuje u nich odruchy wymiotne.

Pamiętajmy przede wszystkim o tym, że jeśli lawinowo wzrośnie bezrobocie, a firmy masowo zaczną upadać, prowadzenie poważnej i rozsądnej polityki przez którekolwiek środowisko polityczne będzie bardzo trudne, a momentami po prostu niemożliwe. Tylko stabilna sytuacja firm i utrzymywane w ryzach wskaźniki rynku pracy pozwolą partiom skupić się na przyszłości i na proponowaniu rozwiązań zmierzających do dania obywatelom komfortu życia wykraczającego poza minimum socjalne.


Komentarze