Przejdź do głównej zawartości

Unikanie konfrontacji z Trzaskowskim Dudzie nie pomoże, a Trzaskowskiemu nie zaszkodzi

Wszystkie analizy ekspertów pokazują, że różnica w poparciu dla Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego wynosi zaledwie ok. 300-350 tysięcy osób na korzyść jeszcze urzędującego prezydenta. Jeśli Andrzej Duda sądził, iż uciekanie od spotkania z Rafałem Trzaskowskim pomoże mu utrzymać przewagę nad nim wynikającą z wyników głosowania przeprowadzonego 28 czerwca, ten plan i ta nadzieja legły w gruzach.

Nie wiem, kto wygra głosowanie przeprowadzone 12 lipca. Wiem jednak, że Rafałowi Trzaskowskiemu bardzo dobrze idzie pozyskiwaniu poparcia tych, którzy w I turze wyborów prezydenckich głosowali na innych kandydatów. Dochodzą do mnie również liczne sygnały o tym, że Polacy zdają sobie sprawę z wagi II tury i o żadnym wakacyjnym odprężeniu nie ma mowy. Oby to wszystko znalazło odzwierciedlenie nie tyle w przeciekach z komisji wyborczych, które pojawią się na Twitterze 12 lipca po godzinie osiemnastej, ale w oficjalnych wynikach podanych pewnie 14 lipca przez Państwową Komisję Wyborczą.

Polacy chcą słyszeć o ofercie, którą ma dla nich Rafał Trzaskowski. Widać to po tłumach na jego wyborczych wiecach. Gdy Andrzej Duda pojawił się zaś na wiecu we Wrocławiu, tłumy go otaczające okazały się osobami przywiezionymi autokarami z miejscowości ościennych, ponieważ politycy Prawa i Sprawiedliwości nie potrafili zapewnić głowie państwa odpowiedniej frekwencji w samej stolicy Dolnego Śląska.

Rafał Trzaskowski jest bardzo sprawny retorycznie, a jako polityk bardzo dojrzał i nabrał odpowiedniej wagi już w czasie kampanii prezydenckiej. W starciu z Andrzejem Dudą poza TVP byłby świetny. Urzędujący prezydent w normalnych okolicznościach użyłby jednak swojego pięcioletniego dorobku, który oczywiście byłby subiektywny, ale jednak byłby jakiś. Nie chcąc rozmawiać z Rafałem Trzaskowskim podopieczny Jarosława Kaczyńskiego przyznaje, że nie ma żadnego dorobku mijającej kadencji, który potrafiłby obronić i boi się że nie byłby w stanie skutecznie odeprzeć przeciwnych argumentów pretendenta do objęcia najwyższego urzędu w państwie.

Debata należy się wszystkim – niezależnie od ich wyborczych preferencji. Należy się wyborcom Dudy, Trzaskowskiego, Hołowni, Bosaka, Biedronia, Kamysza i innych kandydatów oraz tym wszystkim, którzy po prostu chcieliby zobaczyć takie widowisko, a nie głosowali 28 czerwca. Ja nie wiem, komu taka debata pomoże, a komu zaszkodzi i daleki jestem od aroganckiej pewności, że Trzaskowski obróci Dudę w pył. To sam Duda przyznaje, że tak może być, skoro nie chce spróbować wygrać tej konfrontacji w warunkach neutralnych.

Komentarze