Przejdź do głównej zawartości

Kibicuję Kaczyńskiemu

Kto zdradził raz – zdradzi po raz kolejny. To prawda sprawdzona nie tylko w polityce. Jarosław Kaczyński wie, że Zbigniew Ziobro chciałby zagospodarować najbardziej skrajny elektorat prawicy, ponieważ wtedy stałby się dla Prawa i Sprawiedliwości elementem niezbędnym do utrzymania władzy. Stąd decyzje prokuratury chroniące narodowców czy jasny sygnał, że jest przyzwolenie na agresję wobec wszelkich środowisk niepopierających obecnej władzy.

Dziś Zbigniew Ziobro ma w klubie parlamentarnym PiS osiemnastu swoich przedstawicieli. Choć partyjnym liderem jest wyjątkowo marnym, umiejętnie wykorzystał narzędzia, które daje władza do wypromowania swoich kandydatów na listach wyborczych – jeździł po kraju i fotografował się z nimi, a okolice, w których kandydowali niemal tonęły w ich wyborczych banerach. Nawet w PiS podejrzewają finansowanie kampanii z pieniędzy spółek Skarbu Państwa, ale nie mają na to dowodów.

Pytanie brzmi, czy ludzie Ziobry byliby wobec niego bezwzględnie lojalni, gdyby mieli do wyboru jego lub własne kariery polityczne, a za tymi karierami sytuację materialną swoich krewnych i znajomych. To dla Kaczyńskiego kluczowa niewiadoma, ponieważ dotychczas sprawdził, że z kilkunastu osób w klubie PiS z rekomendacji Jarosława Gowina tylko kilkoro jest naprawdę jego ludźmi – pozostali bardziej lub mniej wprost zadeklarowali większe przywiązanie do korzyści wynikających z dobrych relacji z Jarosławem Kaczyńskim. Gdyby prezesowi PiS udało się od spawać Zbigniewa Ziobrę od większości jego posłów, sam Ziobro nie jest mu do niczego potrzebny.

Zbigniew Ziobro to bezwzględny radykał nawet jak na standardy PiS. Jest zdolny do wszystkiego i nie cofnie się przed niczym, a to może powodować kłopoty obozu władzy w przyszłości, skoro już wcześniej Ziobro pakował PiS w tarapaty tylko po to, aby umocnić się politycznie wewnątrz tego środowiska – choćby nieszczęsna ustawa o IPN, która zrujnowała relacje Polski z Izraelem oraz zirytowała administrację Donalda Trumpa.

Trzy lata bez powszechnych wyborów to czas idealny, aby zmarginalizować politycznie Ziobrę i choć nie trawię Jarosława Kaczyńskiego, w tej sprawię trzymam kciuki za osiągnięcie celu. To byłoby dobre dla Polski. Po prostu.

Komentarze