Przejdź do głównej zawartości

Polityczna schizofrenia

Po pięciu latach rządów PiS nie jesteśmy normalnym państwem i jeśli ktokolwiek uważa, że możliwy będzie powrót do czasów sprzed rewolucji, to musiał urodzić się wczoraj. Nie jesteśmy normalnym państwem, ale nie możemy użyć tego jako argumentu przeciwko władzy lub na rzecz opozycji, ponieważ normalność dla każdego jest czymś innym. Jeśli jednak dziś nie jesteśmy państwem normalnym, to po wejściu Jarosława Kaczyńskiego jako wicepremiera do rządu premiera Mateusza Morawieckiego będziemy państwem totalnie schizofrenicznym, wypiętym z wrotek i puszczającym się poręczy.

To się nie ma prawa udać, to się musi zakończyć obłędem, który nie ograniczy się do kurnika przy ul. Nowogrodzkiej, ale dotknie każdego mieszkańca naszego kraju, jeśli tylko jego życie nie ogranicza się do przekręcania się z boku na bok. Będzie to sytuacja jeszcze bardziej chora niż to, że była premier Beata Szydło została wicepremierem w rządzie Morawieckiego, który był wicepremierem, gdy premierem była Szydło. Jak można bawić się państwem do tego stopnia, aby w samym jego centrum doprowadzać do patologii polegającej na tym, że faktyczny szef będzie formalnym podwładnym tego, który szefem jest tylko formalnie? Panowie bawią się Polską jakby była najtańszą budą z muzyką z radia, w której można robić wszystko i przekraczać wszelkie granice.

Kto na tym zyska? Być może Konfederacja. Piszę być może, bo choć rozumiem, że bronią biznesu futrzarskiego (nie mylcie proszę właścicieli ferm z rolnikami, co robią politycy PSL), to jednak mierzi mnie antyepidemiczność tej formacji, gdy notujemy dobowe rekordy zakażeń oraz zgonów, a odpowiedzią władzy jest, że przecież „dzieci wróciły z wakacji”. W odróżnieniu od wielu nie widzę jeszcze Konfederacji jako zwycięzcy wyborów parlamentarnych, ponieważ czuję przez skórę wielką ofensywę Prawa i Sprawiedliwości z użyciem służb specjalnych przeciwko temu środowisku.

Na razie zajęci są porachunkami we własnym gronie, na razie na nowo dzielą strefy wpływów i póki co do wyborów zostały trzy lata, ale skoro wykończyli słabsze od Konfederacji Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę, to dlaczego mieliby spokojnie patrzeć na jej polityczną ekspansję? Pamiętacie konferencję prasową prokuratorów z nagraniami tego, że raz Janusz Kaczmarek ma krawat, a raz nie i szczerość Jarosława Kaczyńskiego, który wyznał, że „tam, gdzie chodził Andrzej Lepper natychmiast szło CBA”? Ja pamiętam, choć był to dopiero początek mojej politycznej pasji. Z wypiekami na twarzy siedziałem przed telewizorem, a na świeżym powietrzu czuć było nadchodzące zmiany.

Komentarze