Przejdź do głównej zawartości

Środowisko Margot agresją wobec Trzaskowskiego szkodzi osobom LGBT, a nie prezydentowi Warszawy

Mijają tygodnie, a opozycja wciąż nie może wydostać się z bardzo wygodnego dla Prawa i Sprawiedliwości tematu LGBT, który skutecznie narzuciło na finiszu prezydenckiej kampanii. Choć temat ten jest jak najdalszy od codziennych problemów absolutnej większości mieszkańców naszego kraju, ciągle dominuje w przestrzeni publicznej, a PiS w tym czasie zajmuje się podziałem łupów wewnątrz Zjednoczonej Prawicy.

Nie ma wątpliwości, że aktywistka Margot jest obecnie najbardziej skrajnym przedstawicielem środowiska LGBT, a PiS i Konfederacja będą mogły przez miesiące, a może i lata straszyć nią dzieci na wsiach i w miastach powiatowych. Ten elektorat jest zaś kluczowy do wygrania wyborów przez opozycję. I tak koło się zamyka, a PiS nieustannie poszerza swoje wpływy i wzmaga patologiczne zachowania swoich działaczy polegające na uwłaszczaniu się na państwowym majątku.

Ostatnio Margot i jej sprzymierzeńcy postanowili w wulgarny sposób zaatakować prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Domagają się przeprosin i dymisji za to, że Trzaskowski – doskonale orientując się w nastrojach większości Polaków – stwierdził, iż temat adopcji dzieci przez osoby LGBT nie jest istotny. Rynsztokowy język tych osób dyskwalifikuje ich jako partnerów do rozmowy. Ja osobiście nie pozwoliłbym im adoptować nawet kota, ponieważ jest w nich potworna agresja.

Trzaskowskiemu to nie zaszkodzi. Przeciwnie – skoro atakują go wariaci – znaczy, że jest najnormalniejszy z normalnych. Nie chodzi też o Margot i jej potakiwaczy – są tak skrajni, że nie zaznają ani głodu, ani chłodu – na pewno mogą liczyć na sowite wynagrodzenie za swoją działalność od innych skrajnych – z Polski i z zagranicy.

Problem polega na tym, że w Polsce jest mnóstwo osób LGBT, które nie są agresywne i nie mają w planach ideologicznej i politycznej ofensywy. Są zwyczajnymi ludźmi chcącymi normalnie żyć i pracować w naszym kraju, a będą na celowniku wszystkich – skrajnej lewicy za to, że są umiarkowani i skrajnej prawicy za to, że w ogóle żyją. O ich problemach i walce o przetrwanie w ogóle się nie mówi, oni nikogo nie obchodzą. Liczy się tylko Margot i garstka ultrasów, którzy – jak sami przyznają – robią cyrk.

Czy jest granica tego szaleństwa?

Komentarze