Przejdź do głównej zawartości

Zmiana nazwy Platformy Obywatelskiej? To tylko ośmieszy jej przedstawicieli

Sytuacja opozycji nie jest wesoła, ponieważ choć wybory samorządowe 2018 były jej sukcesem, to już wybory do Parlamentu Europejskiego 2019 poszły jej fatalnie, a wybory do Sejmu kilka miesięcy później były wręcz katastrofą. Uleciał społeczny entuzjazm po wyniku Rafała Trzaskowskiego z II tury tegorocznych wyborów prezydenckich, a partia rządząca perfekcyjnie zajmuje opinię publiczną serialem „rekonstrukcja rządu”. Taka sytuacja sprzyja wtrącaniu się w wewnętrzne sprawy opozycji wszelkiej maści dziennikarzy i publicystów niespełnionych politycznie, samozwańczych specjalistów od wizerunku politycznego i domorosłych demiurgów, którzy zazdroszczą Jarosławowi Kaczyńskiemu teatru marionetek z Andrzejem Dudą, Beatą Szydło i Mateuszem Morawieckim w rolach głównych.

W niedzielę w TVN24 Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” oznajmiła, iż domniemany ruch społeczny Rafała Trzaskowskiego powinien być jak upadły Komitet Obrony Demokracji. Chciałbym, aby była to pojedyncza wypowiedź jednej tylko dziennikarki tej redakcji, ale zbyt długo obserwuję rozmaite próby wpływu środowiska „GW” na polityków i próby załatwiania ich rękami swoich interesów, aby nie spodziewać się dalszego ciągu.

Coraz częściej słyszę też z różnych stron okołopolitycznych, że jeśli Platforma Obywatelska chce myśleć o odzyskaniu władzy na szczeblu krajowym, powinna zmienić nazwę. To czysty absurd i aberracja. To decyzje znane dotychczas głównie z polskich stacji telewizyjnych i radiowych, które przespały moment rewolucji technologicznej bagatelizując znaczenie internetu jako źródła wszelkiego rodzaju treści. Zmiana nazwy zawsze była dowodem braku pomysłu, nierozumienia przyczyn utraty widzów i słuchaczy oraz kończyła się mniejsza lub większą klęską, choćby z powodu drastycznego spadku rozpoznawalności marki.

Rebranding PO również nie przyniesie niczego dobrego i prawie na pewno zakończy się klęską. Gdyby do niego doszło, politycy tego środowiska natychmiast usłyszą szyderstwa, że wstydzą się dwóch dekad istnienia Platformy i swoich dokonań w tamtym czasie. Będzie to argument bardzo ciężki do przezwyciężenia. Odejście od szyldu PO pod szyld Koalicji Obywatelskiej i Koalicji Europejskiej próbował przekuć w wyborczy sukces Grzegorz Schetyna i o ile dało to sukces w wyborach samorządowych, o tyle nic nie dało w kolejnych wyborczych zmaganiach, a zatem należy uznać, iż to nie szyld KO zamiast szyldu PO sprawił choćby to, że Rafał Trzaskowski wygrał wybory na prezydenta Warszawy bez II tury.

Platforma Obywatelska powinna wzmacniać rozpoznawalność własnego szyldu, a nie go osłabiać. Nie prezentować ostentacyjnej dumy, która może wyglądać na arogancję, le też nie wstydzić się tej nazwy i tych barw. PO jest jedną z zaledwie trzech formacji (obok PSL i PiS), które wciąż funkcjonują pod szyldem powszechnie znanym – SLD zrezygnowało z własnej identyfikacji na rzecz efemerydy „Lewica”, a z połączenia SLD i „Wiosny” ma niebawem powstać Nowa Lewica. Według mnie to błąd Włodzimierza Czarzastego, ale to nie jest mój problem.

Istnienie przez dziesięciolecia to zaleta, a nie wada. Również na czasie istnienia buduje się wiarygodność środowiska politycznego. Partii, które mieściły się w jednej windzie mieliśmy w najnowszej historii Polski bez liku i słuch o nich zaginął. Świeżość ich szyldów okazała się wydumana lub – w najlepszym razie – krótkotrwała.


Komentarze