Przejdź do głównej zawartości

Weto budżetu UE, czyli PiS jednak wie, że uprawia w Polsce polityczną bandyterkę

Jeszcze nie ukarali Mateusza Morawieckiego i Jacka Sasina za kopertowy przekręt wyborczy na 70 mln zł, jeszcze nie wsadzili za kratki Łukasza Szumowskiego i Janusza Cieszyńskiego za defraudację setek milionów złotych pod pretekstem walki z Covid-19, jeszcze nie przekupili lub nie zastraszyli Ardanowskiego, aby grzecznie wspierał ich w sejmowych głosowaniach, a już chcą wetować budżet Unii Europejskiej na kolejne siedem lat i grożą zamrożeniem polskiego wkładu w ten budżet, jeśli Komisja Europejska skutecznie powiąże wypłatę unijnych pieniędzy państwom członkowskim z przestrzeganiem zasad praworządności.

Wiem, że na słowo „praworządność” wielu nawet przeciwników Prawa i Sprawiedliwości zaczyna mieć torsje, ponieważ temat ten jest w polskiej przestrzeni publicznej niezwykle eksploatowany od jesieni 2015 roku, a więc już sześć lat. Wiem, że wielu przeciwników PiS zdążyło się już zorientować, że praworządnością nie wygra się żadnych wyborów i opozycji potrzeba więcej pragmatyzmu niż pryncypialności i godnościowego wzmożenia. Nie mniej postanowiłem na chwilę wrócić do tego niewdzięcznego tematu, ponieważ jest okazja przyłapać polityków obozu władzy na kompletnym rozdwojeniu jaźni.

Z jednej strony uparcie twierdzą, że przestrzegają reguł i szanują prawo, a demokracja i swobody obywatelskie są dziś w Polsce w największym rozkwicie od upadku ZSRR, z drugiej zaś dostają szału na myśl o tym, że Bruksela znajdzie skuteczny sposób na zakręcenie kurka z pieniędzmi dla Warszawy i zrobi to nad głową watażki z Budapesztu. Narracja się rozjechała, bo ktoś zaspał i nie przesłał przekazu dnia? Może. Bardziej prawdopodobny wydaje mi się jednak scenariusz, że partia rządząca dysponuje badaniami, z których wynika, że o ile Polacy nie mają zamiaru umierać za konkretnego sędziego, o tyle rozumieją, że bez pieniędzy z Brukseli ich jakość życia w Polsce dramatycznie się pogorszy.

Nie chodzi przy tym jednak o to, że stanie się tak na skutek polskiego weta wobec nowej siedmioletniej perspektywy, bo jeśli weto będzie, Bruksela przejdzie na prowizorium budżetowe oparte na obecnych zasadach wynegocjowanych przez rząd Platformy Obywatelskiej, o którym politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią, że jest korzystne. Problem polega na tym, że przez awanturnictwo nadwiślańskich nieudaczników Polska może stracić ogromne pieniądze z funduszu przeznaczonego na odbudowę gospodarek Unii Europejskiej osłabionych ich czasowym wstrzymaniem z powodu epidemii Covid-19.

Komentarze