Nie obserwowałem wyborów szefa Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie obserwowałem i – jak widać – popełniłem błąd. Mój brak zainteresowania wynikał z przekonania, że PSL jest partią obrotową: dogada się z każdym, to tylko kwestia ceny. Z tego punktu widzenia, nieważne, kto jest szefem. Lekceważyłem Piechocińskiego, uważałem, że choć ma wiedzę w obszarze transportu, nie jest tym, który chciałby wziąć odpowiedzialność za jakiekolwiek ministerstwo.
Janusz Piechociński wygrał z Waldemarem Pawlakiem, bo zmiana warty, daje szansę na nowy impuls. Jeśli Pawlak działał usypiająco na mnie, to tym bardziej na działaczy. Wygrały pracowitość i cierpliwość, bo Piechociński od lat przygotowywał się do dzisiejszych wyborów. Wygrały kompetencje, nowy szef Stronnictwa wielokrotnie pisał i mówił o swoich pomysłach dla transportu, brał udział w wielu branżowych konferencjach, choć przyznaję, że nie potrafię podać konkretów. Muszę się wiele nauczyć o nowym szefie PSL.
Czy PSL pod wodzą Piechocińskiego będzie inny i lepszy? Nie ma innego wyjścia. Dziś poparcie dla Stronnictwa kształtuje się na poziomie 5-7% i jeśli nie będzie zmian wewnątrz partii, bardzo szybko może zniknąć z Sejmu.
Waldemar Pawlak powinien odejść ze stanowisk wicepremiera i ministra gospodarki. Jeśli tak się niestanie, będzie to nienaturalne, a lifting może sondażowo pomóc partii.
Sukces Janusza Piechocińskiego pokazuje, że Grzegorz Schetyna ma gigantyczną szansę w wyborach szefa Platformy Obywatelskiej. Z całego serca życzę mu tego.
Nowemu prezesowi PSL życzę powodzenia. Z dwojga złego, lepiej, żeby wieś głosowała na PSL niż na PiS.
Komentarze