Przejdź do głównej zawartości

Pawłowska może zaszkodzić Gowinowi na tyle, że opozycja nie zdoła osłabić Kaczyńskiego

Nie jest tajemnicą, że politycy opozycji (głównie Platformy Obywatelskiej) ciągle próbują znaleźć wyłom w skłóconej wewnętrznie i nieufnej sobie nawzajem Zjednoczonej Prawicy. Przewodniczący Borys Budka już nie raz w ostatnich miesiącach pomagał Jarosławowi Gowinowi przetrwać polityczną ofensywę prezesa PiS przeciwko niemu i robił to całkiem sprawnie. Przejście Moniki Pawłowskiej z Lewicy do Porozumienia jest sporym policzkiem dla opozycji (Lewica słania się na nogach) i bardzo zepsuło kontakty polityków z tych środowisk z Jarosławem Gowinem – poziom nieufności radykalnie wzrósł i wyeksponował wątpliwości co do sensu całego przedsięwzięcia.

W samym ugrupowaniu Gowina też powstał ferment, ponieważ Gowin i jego zwolennicy potrafią usłyszeć krzyk zarodków mrożonych w azocie, a była wiceszefowa klubu Lewicy jest zwolenniczką aborcji na życzenie. Tę sytuację skrzętnie wykorzystuje nie tylko doszczętnie skompromitowany Adam Bielan, ale także znacznie potężniejszy od niego Zbigniew Ziobro, a przede wszystkim najwierniejsi z przybocznych Jarosława Kaczyńskiego.

Lewica płaci bardzo wysoką cenę za koncentrowanie się wyłącznie na kwestiach związanych ze środowiskiem LGBT oraz za to, że główny pomysł tego środowiska na funkcjonowanie państwa to gigantyczne opodatkowanie najbogatszych, które od lat lansuje Adrian Zandberg – mentalnie niezwykle blisko Lenina. Lewica, która koncentrując się na tematach obyczajowych, jednocześnie nie potrafi przekuć antyrządowych protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej na wzrost poparcia dla siebie, jest skazana na polityczną klęskę. Widać to w notowaniach, skoro po mizernych 12% poparcia w wyborach parlamentarnych 2019, dziś notowania tego środowiska to raptem 8%. Można utyskiwać jak Zandberg, że to wina fatalnego wyniku Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich (2,2%), ale już niemal rok po tym fakcie takie tłumaczenia brzmią dziecinnie.

Dziś nie postawiłbym żadnych pieniędzy na to, że przed wyborami parlamentarnymi powstanie techniczny gabinet środowisk opozycyjnych z jakimkolwiek udziałem Jarosława Gowina i jego ludzi, który strąci Elżbietę Witek z fotela drugiej osoby w państwie i odbierze Jarosławowi Kaczyńskiemu rządową telewizję. Po przejęciu posłanki Pawłowskiej Kaczyńskiemu może być łatwiej wyłuskać od Gowina kilku posłów niezbędnych do utrzymania większości w Sejmie, a wtedy polityczna wartość filozofa z Krakowa dla polityków opozycji będzie bliska zeru.

Komentarze