Przejdź do głównej zawartości

Po jaką cholerę Tuskowi mandat poselski?

Donald Tusk w rozmowie z dziennikarką TVN24 Agatą Adamek wyznał, że powrót do zasiadania w sejmowych ławach jest dla niego upiorną myślą. Media zgłupiały i szczerość lidera największej partii opozycyjnej nazwały "wpadką". Później te same media oburzają się, że politycy kłamią nawet przez sen.

Po pierwsze - Donald Tusk powiedział to, co wielu myśli. Sejm od wielu lat jest bezmyślną maszynką do przepychania ustaw, a za rządów PiS jest atrapą instytucji - na wzór wielu innych - z Pałacem Prezydenckim, Kancelarią Premiera i szeregiem ministerstw na czele.

Po drugie - były przewodniczący Rady Europejskiej zaznał standardów cywilizowanych krajów Zachodu, do których naszemu krajowi ciągle bardzo daleko - nic dziwnego, że nie chce zasiadać w tym samym pomieszczeniu, w którym zasiadają Łukasz Mejza, Jacek Sasin czy Michał Dworczyk. To powinna być upiorna perspektywa dla każdego, kto stara się patrzeć w lustro. Tusk zarobił już też poważne pieniądze, zabezpieczył zapewne nie tylko własną starość, ale i przyszłość swoich wnuków. Motywacja finansowa do babrania się w błocie zapewne więc odpada.

Po trzecie wreszcie - klub parlamentarny Koalicji Obywatelskiej jest tworem tak dziwacznym, słabym i niepoważnym, że może się wszystkiego odechcieć, a nic nie wskazuje na to, aby w następnej kadencji Sejmu doszło w tym gremium do jakościowej odnowy. Klub parlamentarny powinien być wzmocnieniem i wsparciem dla partii politycznej, a tymczasem koalicjanci Platformy Obywatelskiej skupiają się przeważnie na tym, aby PO nie była silna, ponieważ sami są słabi i wykalkulowali sobie, że tylko słaba Platforma będzie musiała przedłużyć ich polityczną wegetację, a jeśli będzie silna, nikt nie będzie im niczego proponował i o nic nie będzie ich pytał.

Komentarze