Przejdź do głównej zawartości

Lewico, przestań płakać

Wczorajsza decyzja Grzegorza Schetyny (poparta jednomyślnie przez Zarząd Krajowy PO), aby po odejściu ludowców, nie robić koalicji z lewicą otwiera przed nią szansę na zjednoczenie się i przekroczenie progu wyborczego. O koalicyjny próg 8% będzie ciężko, ale jeśli Biedroń i Zandberg schowają ego do kieszeni i wystartują z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej, będzie ich obowiązywał próg 5%, którego przekroczenie nawet dla nich nie powinno być problemem.

Z reakcji na decyzję Grzegorza Schetyny wnioskuję jednak, że na lewicy wiary w przekroczenie nawet pięcioprocentowego progu nie ma. Oto bowiem Włodzimierz Czarzasty i jego ludzie – zanim usiedli do rozmów z Biedroniem i Zandbergiem – musieli sobie ulżyć wymiotując na Platformę Obywatelską – szef SLD stwierdził nawet, że przewodniczący PO abdykował z pozycji lidera opozycji. To o tyle absurdalne, ze nikt nie zmienił wyników wyborów parlamentarnych z 2015 roku.

Platforma Obywatelska nie jest karetką reanimacyjną – nie była, nie jest i nie będzie też partią lewicową. Oczekiwanie od Grzegorza Schetyny, że weźmie na listy Nikolskiego, Dyducha, Janika, Jaskiernię, Senyszyn i nie wiadomo kogo jeszcze, zbierze im podpisy i zrobi im kampanię, jest przyznaniem, że on jest silny, a oni są słabi. Dziwię się, że szef SLD mówi o tym tak otwarcie. Poza tym, warto pamiętać, że lider PO nie jest od tego, aby otaczać inne partie opieką paliatywną.

Dla Włodzimierza Czarzastego jest to szansa, aby na swoich warunkach ustawić do pionu lewicową dzieciarnię i nauczyć ich realnej politycznej roboty. Atakowanie Schetyny sensu nie ma, bo nasze elektoraty nie są konkurencyjne – zwłaszcza, jeśli Sojusz zamierza oprzeć listy wyborcze na PRL-owskim sentymencie i wspomnieniach potęgi z czasów premiera Leszka Millera.

Komentarze