Przejdź do głównej zawartości

Niepełnosprawni w Sejmie, czyli przykry spektakl przedwyborczy

Na zaproszenie Solidarnej Polski do Sejmu przyjechali rodzice z niepełnosprawnymi dziećmi i zrobili sobie camping na korytarzu. Solidarna Polska ma problem, ponieważ za chwilę wybory do Parlamentu Europejskiego, a partia ma poparcie w granicach błędu statystycznego. Stawką tych wyborów jest kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Przez pięć lat uzbiera się kwota od której może zawrócić się w głowie. Pamiętajmy, że w polskim parlamencie zarabiają kilka razy mniej. Jest więc o co walczyć. Cierpienie osób niepełnosprawnych przykuwa uwagę opinii publicznej, a jeśli tak się dzieje, media zajmują się tematem, oglądalność rośnie, pieniądze od reklamodawców płyną szerokim strumieniem. Strumień jednak szybko wysycha, czasu zatem jest niewiele.

Po pewnym czasie do protestujących przyjechał premier. Jasne, że on też ma wybory, ale Donald Tusk musiał tam przyjechać, by nie wyjść na bezdusznego aroganta w oczach ludzi przed telewizorami. Ci, którzy przyjechali do Sejmu i tak już pewnie nie zagłosują ani na Tuska, ani na Platformę. Przyjeżdżając do protestujących sporo zyskał. Mówię to ze smutkiem, bo jestem przeciwnikiem obecnej administracji i chciałbym, żeby premierem i szefem PO był Grzegorz Schetyna. Tusk pokazał, że nadal potrafi rozmawiać z wściekłym i roszczeniowym towarzystwem. Niepokojące jest jednak to, że w ciągu zaledwie doby znalazł pieniądze na podwyższenie świadczeń dla osób niepełnosprawnych. To może spowodować, że za chwilę będą kolejne żądania innych grup, a mentalność ich jest taka sama – jeśli w budżecie nie ma pieniędzy, to je dodrukujcie. Jakie to proste, prawda? Lepper byłby z nich dumny.

Jestem niepełnosprawny. Od urodzenia. Chodzę o kulach. Głowę mam sprawną, choć muszę uczciwie przyznać, że w tej kwestii zdania są podzielone. Obserwowałem to wszystko, co działo się w Sejmie dokładnie i wiem, że nie chcę, by o problemach osób niepełnosprawnych rozmawiano w taki sposób – okupując jakiś korytarz, z niepełnosprawnymi dziećmi na materacach podstawianymi wprost pod oko kamer. To uwłacza naszej – osób niepełnosprawnych – godności. Ta sytuacja była przykra tym bardziej, że protestujący szybko zaczęli domagać się dymisji rządu. To zrównało z ziemią ich wiarygodność i mało brakowało, bym zaczął współczuć premierowi. No, bo jeśli mają siłę krzyczeć o dymisji rządu, to może opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem nie jest tak wyczerpująca, jak przekonują. Świadczenia są za niskie, opieka nad chorym powinna przez państwo być traktowana, jak praca – z wynagrodzeniem, ubezpieczeniem i prawem do emerytury. Szkoda, że to wszystko zostało na koniec przykryte postulatami czysto politycznymi. Gdyby moi rodzice traktowali mnie jak taran do wyważania drzwi, gdyby robiliby ze mnie medialną sensację, a potem jeszcze wygłaszali polityczne manifesty, znienawidziłbym ich, ponieważ w tym całym zamieszaniu moje problemy okazałyby się jedynie pretekstem do jakiejś wojny.

Jestem zdegustowany.

Ps. Posła Mularczyka kopnijcie w dupę – tego żądam ja i przypominam, że ten sam Mularczyk, któremu tak bardzo zależy na niepełnosprawnych, odważnie wypowiedział wojnę bezdomnemu.

Komentarze