Za tydzień, 23 czerwca 2016 r. obywatele Wielkiej Brytanii zdecydują w referendum, czy UK ma zostać w Unii Europejskiej, czy ją opuścić. Jakikolwiek będzie wynik głosowania, nie będzie miał charakteru wiążącego – o tym czy UK wyjdzie z UE czy nie, zdecyduje brytyjski parlament. Referendum będzie jednak bardzo silną wskazówką dla polityków.
Nie prawdą jest to, co próbują wmówić Polakom niezbyt inteligentni posłowie nastawieni na rozpad Unii Europejskiej. Jacek Wilk z klubu Kukiza łaskaw był wczoraj w TVN24 przekonywać, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie będzie miało większego znaczenia. Poseł. Prawnik. Kretyn. Gorzej, że w podobnym tonie wypowiedział się wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki. Stwierdził on, że wyjście UK z UE nie będzie miało wpływu na polską gospodarkę. Mit genialnego bankiera runął z hukiem. Jaki ojciec – taki syn. Niestety.
Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie dla gospodarki UE czymś w rodzaju trzęsienia ziemi. Niezależnie od tego, czy będzie to gospodarka strefy euro czy nie. Dla Polski będzie to jednak miało szczególne znaczenie, ponieważ miliony naszych rodaków mieszkają i pracują na Wyspach. Mówienie zatem, że Brexit nie dotyczy Polski, jest świadectwem niebywałego zidiocenia.
Trzeba jednak zastanowić się czy dalsze funkcjonowanie UK w ramach UE nie jest tak naprawdę dla UE niekorzystne. Mam na myśli te wszystkie specjalne przywileje, które Wielka Brytania chce sobie z Unią Europejską załatwić. Nie jest to jednak powód, by trzymać kciuki za wyjście Wysp z Unii.
Podkreślić należy też to, że całe to referendalne zamieszanie jest podyktowane politycznymi rozgrywkami premiera Davida Camerona wewnątrz brytyjskiej Partii Konserwatywnej. Premier UK dla zaspokojenia własnego ego postanowił narazić własny kraj i całą Unię Europejską na gigantyczne turbulencje, które w skrajnym przypadku mogą doprowadzić do kolejnego światowego kryzysu.
Komentarze