Przejdź do głównej zawartości

Nie potrafię współczuć dziennikarzom

Dziennikarze protestowali dziś przeciwko zmianom zasad ich pracy w parlamencie, które forsuje Prawo i Sprawiedliwość, a które istotnie utrudnią ich pracę i dadzą politykom pewnego rodzaju poczucie bezkarności. Choć nie popieram tego pomysłu partii rządzącej, to nie potrafię współczuć dziennikarzom i bronić ich.

Przynajmniej na sześć miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, dziennikarze już jedli z ręki politykom PiS i uderzali w rządzącą wtedy Platformę Obywatelską na oślep krytykując lub wyśmiewając niemal każdą decyzję i wypowiedź polityków tej formacji. Prawdą jest, że PO pod przewodnictwem Ewy Kopacz była łatwym celem nawet najbardziej prymitywnego ataku, ponieważ zbyt mocno lansowała kotlety serwowane w pociągach czy temat in vitro, które nie nadają się na wyborczą lokomotywę. Sama ówczesna premier zresztą bardzo osłabiła partię absurdalnym ułożeniem list wyborczych, bo jeśli Grzegorza Schetynę wysyła się do Kielc, a jego miejsce w Legnicy oddaje się Stanisławowi Huskowskiemu, to może wynik PO w popierających PiS Kielcach będzie lepszy niż wcześniej, ale Legnica z całą pewnością nie będzie już matecznikiem tej partii. Branie na listy do Sejmu Dorna i popieranie Giertycha w wyborach do Senatu przypieczętowało wyborczy wynik Platformy. Nie był to jednak powód, żeby nieustannie krzyczeć do polityków PO, żeby nie straszyli PiS-em.

Skandaliczne nastawienie dziennikarzy do Platformy Obywatelskiej nie zmieniło się po wyborach parlamentarnych wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość, a jeszcze bardziej przybrało na sile po wygranych przez Grzegorza Schetynę wyborach na przewodniczącego PO. Wygląda to jak robota na zlecenie. W nagonce na przewodniczącego Schetynę prym wiedzie (chyba) zakochana w Jacku Protasiewiczu Renata Grochal z „Gazety Wyborczej” oraz portal, którego właścicielem jest Tomasz Lis. Jak na dłoni widać tam, że osobiste sympatie biorą górę nad rzetelną albo po prostu przyzwoitą oceną rzeczywistości. Anita Werner z TVN również sprawia wrażenie jakby uderzyła się w głowę i choć jestem tym zażenowany, to chyba nie powinienem być zaskoczony, skoro ważny dyrektor z TVN wpłacił pieniądze na kampanię wyborczą Nowoczesnej.

Kolejnym argumentem za tym, żeby traktować dziennikarzy z dużym dystansem i nieufnością jest to, w jaki sposób dziennikarze traktują politykę i polityków. Uważają oni, że opozycja dzień po przegranych wyborach powinna być gotowa do wygrania następnych wyborów i nie ma dla nich znaczenia, że kadencja będzie trwała cztery lata, a gdyby PO następnego dnia po przegranych wyborach była gotowa do wygrania następnych, toby tych ostatnich nie przegrała. Do granic absurdu doprowadzają politykę poprzez gorączkowe poszukiwanie lidera opozycji, choć dla wszystkich myślących ludzi na świecie jasne jest, że owym liderem jest szef partii, która w wyborach zajęła drugie miejsce. Innym przykładem na intelektualną pustkę dziennikarzy jest lansowana przez nich choćby wczoraj w „Faktach” TVN teza, że liderem opozycji jest ten, kto głośniej krzyknie na antyrządowej manifestacji.

Dziennikarze nie rozumieją albo udają, że nie rozumieją na czym polega istota działalności partii politycznej w ogóle, a zwłaszcza partii opozycyjnej. Sednem tej działalności powinny być regularne spotkania z wyborcami w całym kraju. Dlatego pomysł Grzegorza Schetyny, żeby PO stworzyła Kluby Obywatelskie jest tak genialny, a dopełnieniem tego są spotkania polityków PO z wyborcami we wszystkich powiatach.

Dziennikarze mają też do Grzegorza Schetyny pretensję o to, że nie ma zamiaru zapisać Platformy do partii Ryszarda Petru. Potrafią jednocześnie napuszczać Petru na Schetynę, w co Petru jak dziecko daje się wciągnąć i oczekiwać od Grzegorza Schetyny współpracy z tym, który nie potrafi robić przelewów.

Komentarze