Przejdź do głównej zawartości

Podsumowanie wyborów samorządowych 2018

Zdaję sobie sprawę z tego, że 4 listopada odbędzie się II tura wyborów samorządowych, ale ponieważ nie jest dla mnie ani trochę pasjonująca, postanowiłem już dziś podsumować to, co się z nimi wiąże i co z nich wynika.

Grzegorz Schetyna i Katarzyna Lubnauer mają powody do radości, choć nie powinni otwierać szampana – na szampana przyjdzie czas za rok. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej pokazał, że potrafi wygrywać – osiągnął wyznaczone sobie i innym członkom PO cele, którymi było obronienie przed Prawem i Sprawiedliwością dużych miast oraz co najmniej połowy sejmików województw. W dużych miastach symbolami są zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego w Warszawie już w I turze i z najlepszym wynikiem jednostkowym (ponad pół miliona głosów) oraz 70% poparcia dla Hanny Zdanowskiej w Łodzi, mimo gróźb polityków PiS wobec mieszkańców tego miasta i samej Pani Prezydent. W sejmikach województw symbolem jest to, że Koalicja Obywatelska zyskała 15 mandatów wobec wyniku Platformy Obywatelskiej cztery lata wcześniej. Partia Katarzyny Lubnauer w samej tylko Radzie Warszawy ma dziesięciu przedstawicieli, a w sejmikach w skali kraju ma ich trzydziestu. Sami nie byliby w stanie tego osiągnąć, a więc widać, że współpraca z Grzegorzem Schetyną opłaca się. Powody do radości ma również Barbara Nowacka, której część programu będą realizować radni Platformy i Nowoczesnej. Od nikogo innego więcej niedostanie, bo nikt inny nie ma takich możliwości.

Całkowita klęska lewicy. Liczba sejmikowych radnych Sojuszu Lewicy Demokratycznej w porównaniu z wyborami w 2014 r. spadła o ponad połowę (z 28 do 11). Sam lider SLD Włodzimierz Czarzasty nie zdobył mandatu radnego sejmiku województwa mazowieckiego, a rezultat Andrzeja Rozenka w Warszawie jest nawet gorszy od wyników Justyny Glusman i Jana Śpiewaka – kobiety, której nikt nie zna i faceta znanego z pomawiania politycznych oponentów. Czy trzeba czegoś więcej, aby uznać te wybory za klęskę Sojuszu? Chyba tak, bo Krzysztof Gawkowski komentując wyniki sondażu exit poll uznał, że jest sukces, bo przekraczają próg wyborczy, a to oznacza, że za rok wrócą do Sejmu. Sam Czarzasty oświadczył na wieczorze wyborczym, który można byłoby pomylić z konsolacją, że trzeba przemyśleć wynik SLD – zupełnie tak, jakby byli liderzy SLD deklarowali cokolwiek innego przez ostatnie 13 lat. Dzieci Marksa, czyli Partia Razem w wyborach do sejmików zdobyli żałosne 1,7% głosów w skali kraju, co oznacza, że przestali istnieć. Mogę sobie tylko wyobrazić zdziwienie Adriana Zandberga tym wynikiem, ponieważ albo nie mieli wieczoru wyborczego, albo zostali (słusznie) pominięci przez media. Wczoraj w TVN24 Robert Biedroń stwierdził, iż „inna polityka jest możliwa”. Nawiasem mówiąc jest to slogan Razem, czyli tych, którzy zdobyli 1,7% głosów. Oczywiście nie pokazał żadnych konkretów, bo jest pod tym względem nagi jak turecki święty.

Tragedia PSL-u w tych wyborach to utrata 87 mandatów na poziomie sejmików województw, gdy PiS zyskało w sejmikach 83 mandaty. Oznacza to rzeź ludowców w całym kraju na rzecz Prawa i Sprawiedliwości. To bardzo smutne i niepokojące, ponieważ Polskie Stronnictwo Ludowe jest jednym sensownym partnerem politycznym dla Koalicji Obywatelskiej. Partii Kaczyńskiego nie udało się zniszczyć Stronnictwa, ale jest dziś ono dramatycznie osłabione.

Różnica poparcia między PiS i KO miała wynosić 12%. Jest 6%. To bardzo dobra wiadomość. Przed nami rok bardzo ciężkiej pracy.

Komentarze