Kilka tygodni temu Platforma Obywatelska złożyła w Sejmie wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu premiera Morawieckiego. Największa partia opozycyjna chciała w ten sposób zmusić partię rządzącą do debaty, skoro PiS bardzo konsekwentnie zamienia parlament w atrapę. Debata nad wnioskiem miała odbyć się w piątek 14 grudnia późnym wieczorem, a głosowanie około północy.
Dzisiaj rano premier poprosił Sejm o wyrażenie wotum zaufania dla rządu, które właśnie przed chwilą dostał od swoich kolegów – dostał też bukiet kwiatów. Przyczynkiem do napisania tego tekstu nie była tylko sama próba ucieczki do przodu przed piątkową debatą podjęta przez premiera, ale również, a może przede wszystkim jego poranne oraz popołudniowe wystąpienia z sejmowej mównicy.
Dramat. Poranne wystąpienie Mateusza Morawieckiego było kłamliwe, groteskowe, infantylne i żałosne, a popołudniowe stanowiło dodatkowe wzmocnienie tamtego przekazu. Oto bowiem opinii publicznej ukazał się facet sprawujący (przynajmniej formalnie) najważniejszą funkcję w państwie (faktycznie) i pokazał, że sprawując swój urząd już od roku ani trochę nie spoważniał, nie nabrał ogłady, przyzwoitości i klasy oraz nie ma zamiaru swoim zachowaniem wzmacniać godności tej funkcji jako uosobienia majestatu państwa, choć działanie to byłoby realnym wyrazem szacunku dla obywateli.
Stek manipulacji okraszony dziecinnym infantylizmem, sztucznymi gestami i toporną mimiką upokarza nas wszystkich. Opowiadanie np. o tym, że w szkole nie ma problemów spowodowanych warcholstwem minister odpowiedzialnej za edukację, czy o tym, że importowanie na potęgę węgla z Rosji nie uzależnia Polski zakrawało na kpiny, a to przecież nie wszystkie brednie, które mówił premier, bo miał czelność krytykować opozycję i chwalić swoich nieudaczników będących ministrami.
Mateusz Morawiecki – wbrew opinii publicysty Grzegorza Sroczyńskiego – nie jest ani „drugim Tuskiem”, ani „lepszym Tuskiem”. Donald Tusk – do którego mam wiele zastrzeżeń, bo uważam, że druga kadencja była o wiele słabsza od pierwszej – nigdy nie upadłby tak nisko. Wniosek o wotum zaufania to dowód na wielką desperację PiS – zupełnie tak, jakby wybory miały się odbyć za tydzień, a nie za rok. Nic to nie dało, po dzisiejszym dniu partia rządząca nadal pogrąża się w chaosie.
Komentarze