Czy dziennikarze przestaną obrzydzać Grzegorza Schetynę? Najwyższa pora, aby zaczęli zachowywać się przyzwoicie
Trzy lata kierowania Platformą Obywatelską przez Grzegorza Schetynę to trzy lata obrzydzania go opinii publicznej przez dziennikarzy, lekceważenia go, szydzenia z niego, przemilczania jego aktywności, bagatelizowania jego wysiłku i podżegania do buntu PO przeciwko niemu. Co piątek słucham porannej audycji w radiu TOK FM, choć nie robię tego w czasie rzeczywistym, ponieważ irytują mnie przerwy na reklamy. W piątki rozmowy prowadzi Jacek Żakowski, a komentatorami bieżących wydarzeń są Tomasz Wołek, Wiesław Władyka i Tomasz Lis. Dzisiejszego „poranka” słuchało mi się wyjątkowo sympatycznie.
Przyjemność słuchania dzisiejszej audycji wynikała z tego, że wszyscy trzej (poza Żakowskim) wyrazili uznanie dla ciężkiej pracy Grzegorza Schetyny jako przewodniczącego Platformy Obywatelskiej i szacunek wobec niego. Przypomnieli, że gdy trzy lata temu przejmował partię, miała w sondażach 11% poparcia, a dziś ma w nich 30%. Tomasz Wołek przyznał, że niskie zaufanie deklarowane w sondażach dla Grzegorza Schetyny to efekt obrzydzania go opinii publicznej przez dziennikarzy, a nie uczciwa ocena oparta na solidnych podstawach. Tomasz Lis wyśmiał ostatni sondaż na zlecenie „Rzeczpospolitej”, z którego wynika, że po ewentualnym zwycięstwie opozycji w tegorocznych wyborach parlamentarnych – zdaniem 26% pytanych – premierem powinien być Władysław Kosiniak Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. Lis nazwał ten sondaż infantylnym i dziecinnym, a lidera ludowców wyśmiał przypominając, że Kosiniak-Kamysz nie kontroluje w pełni nawet własnej partii, choć ta ma w sondażach zaledwie 5% poparcia. Wiesław Władyka przedstawił z kolei Grzegorza Schetynę jako niezwykle sprawnego i konsekwentnego „pracownika politycznego”.
Panowie (nie wiedząc o tym) potwierdzili, z grubsza rzecz biorąc, wszystko to, o czym ja piszę na blogu oraz na swoim koncie na Twitterze od kilku lat – to najlepsze potwierdzenie słuszności moich politycznych analiz. Chcę bardzo jasno podkreślić, że nigdy nie oczekiwałem, że dziennikarze będą jeść Grzegorzowi Schetynie z ręki i padną przed nim na kolana. Brzydzę się wazeliniarstwem i nachalnym lansowaniem kogoś aż do odruchów wymiotnych. Zawsze chciałem jednak, aby o Schetynie mówić i pisać z szacunkiem, ponieważ swoją dotychczasową działalnością polityczną zasłużył na szacunek, a nie na lekceważenie, obelgi i szyderstwa. Zanim w 1997 r. na dobre wszedł do polityki, odniósł przecież sukcesy w biznesie, a wicepremierem, szefem MSWiA oraz MSZ, a także Marszałkiem Sejmu, a nawet pełniącym obowiązki Prezydenta RP był doskonałym – widać było, że czuje się jak ryba w wodzie i był – również przez dziennikarzy – bardzo dobrze oceniany. Sama Platforma Obywatelska również wiele mu zawdzięcza, ponieważ to on zbudował jej struktury w całym kraju jako wieloletni sekretarz generalny.
Wypowiedź Tomasza Lisa z dzisiejszej audycji jaskrawo rozmija się z publikacjami portalu naTemat.pl, w którym ma 65% udziałów. Pracownicy tego portalu (bo nie potrafię nazwać ich dziennikarzami) przez ostatnie trzy lata niemal codziennie urządzali obrzydliwą i nikczemną nagonkę na Grzegorza Schetynę – co więcej – robili to kilka razy już w tym roku, choć dziś dopiero czwarty dzień stycznia. Paszkwile na temat Grzegorza Schetyny pisały również Aleksandra Pawlicka i Renata Grochal z „Newsweeka”, którego redaktorem naczelnym jest Tomasz Lis. Trzeba też wspomnieć chyba wręcz osobistą nienawiść Anity Werner, Andrzeja Morozowskiego i Justyny Pochanke z TVN24 wobec lidera PO. O Grzegorzu Srozyńskim wspominać nie warto, ponieważ stał się pośmiewiskiem wygadując brednie nie tylko o Schetynie, ale szefa największej partii opozycyjnej nienawidzi też Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej”, a mimo to przez kolegów po fachu ciągle jest traktowana poważnie.
Czy dzisiejsze przyzwoite zachowanie komentatorów w TOK FM będzie zmianą medialnego trendu? Oby. Będę to uważnie obserwował.
Od lewej: J. Żakowski, W. Władyka, T. Wołek i T. Lis |
Komentarze