Gdy na kwietniowej konwencji Koalicji Europejskiej w Warszawie poznałem osobiście prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego, odbyliśmy krótką, ale przyjazną rozmowę. Powiedziałem mu, że media próbują skłócić go z Grzegorzem Schetyną i żeby się nie dał, bo jak mu mój Szef coś obieca, to słowa dotrzyma. Władysław Kosiniak-Kamysz zrobił na mnie wtedy dobre wrażenie – człowieka pozytywnego, otwartego, rozsądnego i twardo stąpającego po ziemi.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, jak słabo umocowanym wewnętrznie szefem partii jest lider Stronnictwa. Wiem, że na początku swojej kadencji chciał to zmienić i wzmocnić się kosztem zasłużonych działaczy ludowych – w tym swoich poprzedników. Nie udało mu się to jednak zupełnie i w PSL nadal rządzą panowie Struzik, Kalinowski i Sawicki, a mocną pozycję ciągle ma również Waldemar Pawlak.
Koalicja Europejska zdobyła w wyborach do PE 38,5% głosów i o 7% przegrała z partią Jarosława Kaczyńskiego. Ludowcy utrzymali w Parlamencie Europejskim swoje trzy mandaty – eurodeputowanymi zostali panowie Kalinowski, Jarubas i Hetman. W kampanii wyborczej dwaj ostatni skupili się jednak na Kielcach i Lublinie, całkowicie odpuszczając zaś okoliczne miejscowości, a więc należy stwierdzić, że swoje mandaty zawdzięczają głównie albo prawie wyłącznie wyborcom Platformy Obywatelskiej. Z kolei kampania Jarosława Kalinowskiego opierała się w znacznej mierze na sabotowaniu przez jego stronników kampanii reprezentującego PO Dariusza Rosatiego.
Byłbym bardzo ostrożny z wyrzucaniem do kosza 5 249 935 głosów oddanych na Koalicję Europejską – prezes PSL zrobił to jednak już 27 maja, a więc dzień po wyborach. Jakiś czas później ogłosił budowanie koalicji wokół Stronnictwa i rozpoczął trwająca niemal dwa miesiące polityczną i medialną hucpę, która kończy się tym, że jego partia w najnowszym sondażu ma zaledwie 3% poparcia.
Władysław Kosiniak-Kamysz żadnej koalicji nie zbuduje, ponieważ nikt nie uwierzy w to, że partia, która cztery lata temu lewie prześlizgnęła się nad progiem wyborczym (5,13%), jesienią może zdobyć 8%, bo właśnie na tym poziomie znajduje się próg wyborczy dla koalicji. To, co może zrobić, to zaproponować ludziom spoza PSL miejsca na listach swojej partii i liczyć na to, że i tym razem uda się przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy. Wmawianie opinii publicznej, że buduje koalicję jest nieuczciwe.
Wiem, że sam na to wszystko nie wpadł. Wiem, że partyjne doły są pod olbrzymią presją korupcji politycznej ze strony PiS, a to osłabia morale działaczy, a wraz z nim partyjny aparat i pozycję polityczną samego prezesa. Zamiast jednak zadzwonić do przewodniczącego Platformy Obywatelskiej i zaproponować współpracę, która między obiema partiami trwa od kilkunastu lat, Władysław Kosiniak-Kamysz wybrał mamienie nas wszystkich wizją pokonania PiS (a przede wszystkim progu wyborczego) przy pomocy polityków wyrzuconych z Platformy Obywatelskiej za świadomą, jawną i pozbawioną wszelkich reguł działalność na szkodę partii.
Komentarze