Przejdź do głównej zawartości

Nie będę pisał o sędziach i sądach aż do zmiany władzy w kraju

Z wykształcenia jestem magistrem administracji. Na studiach miałem wiele przedmiotów prawniczych – od prawa pracy począwszy, na prawie karnym skarbowym skończywszy. Trwające cztery lata tsunami w wymiarze sprawiedliwości zgotowane przez polityków PiS i prezydenta wywodzącego się z tej partii nie jest mi obce, ale rozumiem, że dla osób bez prawniczego wykształcenia może być trudne do zrozumienia, a ja nie mam nauczycielskich inklinacji.

Środowisko sędziowskie swoim zachowaniem również nie zachęca do tego, aby mu współczuć czy go bronić. Naprawdę masowe protesty społeczne odbywające się w lipcu 2017 roku zostały przecież wygaszone przez samą I Prezes Sądu Najwyższego, która w ich apogeum oznajmiła, że wyjeżdża na urlop. Trudno o większą nonszalancję i lekceważenie ludzi, którzy wtedy stawili czynny opór wobec planów partii rządzącej zmierzających do ubezwłasnowolnienia sędziów.

Dlatego dziś – kilka dni po zgłoszeniu przez posłów PiS nowelizacji zmierzającej do zakneblowania ust niezależnym sędziom, dostrzegam zagrożenie z tego płynące, ale nie mam zamiaru się tym ekscytować. Wiadomo, że Sejm uchwali co chce, a Senat nie będzie mógł tego zablokować. Wiadomo także, iż prezydent Andrzej Duda wszystko grzecznie podpisze.

Wrócę do tego tematu, gdy opozycja będzie miała większość, czyli gdy de facto przestanie być opozycją, lub wtedy, gdy będzie miała możliwość blokowania szkodliwych działań PiS przez zmianę lokatora Pałacu Prezydenckiego. Dziś pisanie o materii, która sama w sobie jest wysoce specjalistyczna, a zatem skomplikowana, a dodatkowo została świadomie skomplikowana przez polityków PiS, uważam za bezprzedmiotowe i za stratę czasu.

Wpływ na moją postawę ma także to, iż dostrzegam, że nie ma dziś w Polsce klimatu do walki, a więc warunków do społecznej mobilizacji. To, co można i trzeba robić, to spotykać się z ludźmi i proponować im rozwiązania ułatwiające ich codzienne życie czy np. prowadzenie przez nich działalności gospodarczej, a nie zawracać im głowę sędziami i sądami. Z całym szacunkiem, bo nie mam zamiaru nikogo obrazić czy lekceważyć, ale pani Gersdorf czy panowie Matczak, Markiewicz, Tuleya czy Juszczyszyn nikogo już na ulicę nie wyprowadzą.

Komentarze