Myli się ten, kto sądzi, iż można przełożyć wybory prezydenckie na wiosnę 2021 roku i oznaczać to będzie tyle, że kandydaci przetrzymają swoje banery w magazynach do wiosny. Przeniesienie wyborów na przyszły rok oznacza całkowity reset kampanii wyborczej – z wymianą opozycyjnych konkurentów prezydenta Andrzeja Dudy włącznie, a może nawet przede wszystkim. Postanowiłem napisać ten tekst, gdy zobaczyłem, że wszyscy z liczących się konkurentów urzędującej głowy państwa spisali na straty sens głosowania 10 maja 2020 roku.
Dlaczego? Dlatego, że żaden z obecnych kandydatów nie wytrzyma wydłużenia faktycznej, choć nieformalnej kampanii wyborczej prawie o rok. Po pierwsze dlatego, że żaden z obecnych konkurentów Andrzeja Dudy nie jest (podobnie jak sam prezydent) politykiem pierwszoligowym. Żaden z konkurentów urzędującego prezydenta w czasie kampanii wyborczej prowadzonej przed epidemią nie okazał się atutem swojego zaplecza politycznego w znaczeniu, że ma poparcie wyższe niż to środowisko i „ciągnie” w górę w sondażach swoje zaplecze. Żaden wreszcie opozycyjny konkurent kandydata PiS nie zdołał zbliżyć się do niego w społecznym poparciu mierzonym sondażami na odległość mniejszą niż dziesięć procent różnicy.
Chcę bardzo jasno zaznaczyć, że nie są to zarzuty wobec któregokolwiek kandydata na najwyższy urząd w państwie, nie jest moim celem szykanowanie kogokolwiek czy spisywanie na straty. To jedynie stwierdzenie faktu poprzedzone wieloma tygodniami obserwacji, a potem jeszcze wieloma dniami zastanawiania się czy mam rację i czy powinienem o tym napisać. Nie jest to również moja czerwona kartka dla sztabów wyborczych kandydatów – to refleksja, z której należałoby wyciągnąć wnioski na przyszłość dla dobra nas wszystkich.
Dlaczego uważam, że sens ma tylko odłożenie wyborów na przyszły rok, a nie tylko na wakacje tego roku lub na jesień? Dlatego, że przełożenie wyborów np. na lipiec lub sierpień nie niweluje skutków obecnej blokady prowadzenia kampanii. W wakacje nie da się skutecznie prowadzić kampanii wyborczej, ponieważ ludzie są na wakacjach, a więc nie ma ich tam, gdzie na co dzień żyją, mieszkają i pracują, a ładowanie im się nad jeziora lub na plaże z polityczną agitacją mogłoby ich tylko do czerwoności rozwścieczyć. Termin jesienny również uważam za nieskuteczny, ponieważ są poważne obawy fachowców o to, że jesienią czeka nas drugi rzut epidemii. Nie ma sensu ryzykować, że kampania jesienią zostanie zablokowana.
Komentarze