Ktoś urodzony wczoraj mógłby przypuszczać, że dla rządzącego dziś Polską Prawa i Sprawiedliwości kluczowe jest jak najszybsze opanowanie koronawirusa i dążenie do tego, aby obywatele znowu mogli być w pełni aktywni na zewnątrz swoich gospodarstw domowych. Nic bardziej mylnego. Na zapleczu partii rządzącej, które w takiej sytuacji naturalnie stało się centrum ugrupowania trwa nieustanna analiza nastrojów społecznych i szukanie zgrabnych i tanich trików,, aby zainteresować opinię publiczną niekończącymi się konferencjami prasowymi Andrzeja Dudy, Mateusza Morawieckiego i Łukasza Szumowskiego.
Normalne życie zamarło, kampania wyborcza kandydatów opozycji zniknęła nie tylko z telewizji rządowej, ale również z mediów niesłusznie przez wielu uważanych za liberalne. Jeśli partia rządząca zdecyduje się na zmianę terminu wyborów prezydenckich, a mówiąc wprost na przesunięcie ich na październik lub listopad, na pewno zrobi to w absolutnie ostatnim momencie. To wszystko jest zimną kalkulacją. Wyrachowani, zimni i cyniczni stratedzy partii Jarosława Kaczyńskiego dwoją się i troją, aby zmaksymalizować polityczne korzyści, które daje obecny wyborczy letarg na korzyść Andrzeja Dudy i całego obozu Zjednoczonej Prawicy.
Dlaczego politycy Prawa i Sprawiedliwości mogą pozwolić sobie na barbarzyństwo, które politykom Platformy Obywatelskiej nie przyszłoby nawet do głowy, a gdyby jednak tak się stało, zostaliby zmieceni ze sceny politycznej przy pierwszej nadarzającej się okazji? Dlatego, że przytłaczająca większość mieszkańców naszego kraju nie widzi w tym niczego nadzwyczajnego, a tym bardziej niczego złego. I nie jest to konstatacja z ostatnich kilku tygodni czy trzech albo czterech miesięcy. To trwa co najmniej od ostatniego kwartału 2015 roku.
Zwróćcie uwagę, jak ludzie deklarujący się jako przeciwnicy PiS traktują polityków opozycji – lekceważąco i pogardliwie. W latach 2016-2019 starałem się na bieżąco reagować w mediach społecznościowych na zalew tekstów z dużych portali internetowych, które miały jeden zasadniczy cel – doprowadzić do rozłamu w Platformie Obywatelskiej, a rozłamowców, którzy z natury byliby jak ślepe kocięta zmusić do chodzeniu na pasku różnych redakcji. Jaka była reakcja opinii publicznej, która ponoć najbardziej na świecie pragnęła zabrania Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego ludziom władzy nad naszym krajem? Dobrze im tak, nieudacznicy, niczego nie wygrają, nic nie robią, niech odejdą, Kijowski, Frasyniuk, Petru, Biedroń i Tusk wspaniali razem i osobno. Byle tylko nie było już PO i Schetyny.
Jarosław Kaczyński w tej sytuacji nie musiał nic robić, a przecież on sam, jego ludzie oraz cała rynkowa potęga rządowej telewizji robili bardzo dużo. Efekty wyborcze przyszły i dały temu środowisku olbrzymi komfort w rozkradaniu państwa i zabezpieczaniu się na czas wielu lat w opozycji, które prędzej czy później przyjdą, bo zawsze przychodzą. Fatalnego nastawienia przeciwników PiS wobec polityków Platformy nie zmieniły ani złodziejstwo Kijowskiego, ani tchórzostwo Frasyniuka przed wzięciem za coś odpowiedzialności, ani głośne pęknięcie balona Biedronia i ukazanie, że pod warstwą pudru nie ma dosłownie nic, ani wycofanie się Donalda Tuska z wyborów prezydenckich. Ciągle wielu myśli, że wsiądzie na białego konia i na pewno coś wygra, bo przecież założył konto na Instagramie. Jedynie Ryszard Petru został przez zwolenników opozycji potraktowany adekwatnie do swojego politycznego znaczenia i dziś nikt już o nim nie pamięta.
Jeśli zatem jesteście oburzeni tym, że politycy PiS wykorzystują epidemię koronawirusa dla osiągnięcia osobistych korzyści, to pamiętajcie, że mogą tak działać, ponieważ ich demoralizacja i patologiczne zachowania były niczym w porównaniu z tym, że „Schetyna nie ma charyzmy”.
fot. Damian Burzykowski / newspix.pl |
Komentarze