Przejdź do głównej zawartości

Przełożenie terminu wyborów prezydenckich to fatalny pomysł

Zastanawiałem się nad tym kilka dni, ponieważ wiem, że duże spotkania z wyborcami twarzą w twarz są solą każdej kampanii wyborczej, a kampanii przed wyborami prezydenckimi w szczególności, ponieważ wybory prezydenckie – jak żadne inne opierają się na osobie kandydata. Wiem, jak bardzo zagrożenie koronawirusem wywróciło plany i harmonogramy sztabów wyborczych. Uważam jednak, iż przełożenie terminu wyborów prezydenckich byłoby gigantycznym błędem.

Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze – Andrzej Duda jest fatalnym prezydentem i każdy dzień jego zamieszkiwania w Pałacu Prezydenckim powoduje trudne do odwrócenia straty wizerunkowe w reputacji naszego kraju oraz czasochłonne do odwrócenia szkody w coraz bardziej zdewastowanym systemie prawnym państwa oraz demoralizacji państwowych instytucji – TVP, Polskie Radio, Trybunał Konstytucyjny czy Komisja Nadzoru Finansowego.

Po drugie – przesunięcie terminu wyborów prezydenckich jest możliwe poprzez wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, a to oznacza, że przez cały czas jego trwania (180 dni) oraz 90 dni po jego zakończeniu, nie można przeprowadzać żadnych wyborów ani skracać kadencji Sejmu. Koronawirus może za miesiąc przestać być w Polsce problemem, a pochopnie podjęte decyzje polityczne będą skutkować przez wiele następnych miesięcy.

Po trzecie – nie trafia do mnie argument, że z powodu koronawirusa nie jest możliwe prowadzenie kampanii wyborczej. Kampanię można prowadzić cały czas tyle że w internecie, a nie w terenie. To świetna okazja, aby media przeprowadzały długie i merytoryczne rozmowy z kandydatami jeden na jeden, a kandydaci mogą prowadzić czaty z wyborcami np. na Facebooku, skoro nie mają nic innego do roboty. Sztaby wyborcze kandydatów mogą wspiąć się na wyżyny swojej kreatywności, a jednocześnie zaoszczędzić sporo pieniędzy, którą wydadzą, gdy kampania znowu przeniesie się q teren. Z przykrością stwierdzam, że wczorajsza rozmowa Moniki Olejnik z Małgorzatą Kidawą-Błońską ośmieszyła panią redaktor, a najpoważniejsza kandydatka do zastąpienia Andrzeja Dudy straciła bardzo cenny kwadrans. Olejnik zapytała bowiem Kidawę czy żona Kosiniaka-Kamysza jest jego atutem. Kidawy to w ogóle nie musi obchodzić. Czy to jest poważne dziennikarstwo? Potem było jeszcze gorzej, bo prowadząca rozmowę zapytała kandydatkę, który konkurent jest jej najbliższy, jakby chodziło o ślub, a nie o kraj, o prywatny dom, a nie o Pałac Prezydencki.

Po czwarte – pamiętajmy, z jaką władzą mamy dziś w Polsce do czynienia. Są to ludzie skorumpowani, zdegenerowani i skrajnie niekompetentni. Każdy „stan nadzwyczajny” bez mrugnięcia okiem wykorzystają do nadzwyczajnego uwłaszczenia się na państwowym majątku – tym bardziej, że nie mieli zahamowań przed okradaniem PCK. Przeniesienie wyborów prezydenckich na inny termin tylko umocniłoby PiS i Andrzeja Dudę oraz sprzyjające im media.

Zachowajmy umiar, zdrowy rozsądek i zimną krew. Nie, one nie są zapisane w żadnej ustawie.

Komentarze