Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (w skrócie TSUE) orzekł, że stworzona przez Prawo i Sprawiedliwość Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jest „wyłączona”. Myli się ten, kto sądzi, że dla premiera Morawieckiego i jego Rady Ministrów ma to jakiekolwiek znaczenie. Premier i jego ludzie jawnie kpią z hierarchii źródeł prawa powszechnie obowiązującego, w której ratyfikowane umowy międzynarodowe, czyli traktaty stoją wyżej niż prawo krajowe.
Premier Morawiecki powiedział na konferencji prasowej, że skieruje do Trybunału Konstytucyjnego wniosek ws. decyzji TSUE, ponieważ jest spór kompetencyjny, który TK powinien rozstrzygnąć. Mateusz Morawiecki ordynarnie kłamie i ma tego pełną świadomość. NIE MA żadnego sporu kompetencyjnego, Trybunał Konstytucyjny NIE MA prawa decydować, które decyzje TSUE są godne, a które niegodne uznania za istniejące i to nawet wówczas, gdyby TK był instytucją, co do składu personalnego absolutnie zgodną z prawem, a tak przecież nie jest.
Postawa premiera nie dziwi, ponieważ jest dokładnie tym, co słyszymy od polityków Prawa i Sprawiedliwości od pięciu lat. Dziwi natomiast, iż polski rząd idzie na kolejną wojnę z międzynarodowymi instytucjami, a więc na wojnę, która będzie miała ponadpaństwowy rozgłos, dokładnie w momencie, gdy Komisja Europejska, chce przekazać Polsce ponad trzydzieści miliardów euro pomocy dla gospodarki poturbowanej epidemią i maksymalnie łagodzi formalne rygory po to, aby te pieniądze trafiły na polski rynek możliwie jak najszybciej. Gdzie tu działanie zgodne z polską racją stanu?
Wiceminister Sprawiedliwości Michał Wójcik na decyzję TSUE zareagował jeszcze zabawniej niż premier Mateusz Morawiecki, ponieważ powiedział, że to skandal, iż Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podjął decyzję w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w czasie epidemii, gdy ludzie masowo chorują i umierają, a rządy ich krajów muszą sobie radzić ze służbą zdrowia i gospodarką pogrążoną w kryzysie. Wybory prezydenckie w maju już jednak skandalem nie będą.
Trybunał Konstytucyjny od lat nie istnieje, ponieważ nikt poważny nie chce legalizować Julii Przyłębskiej, która nie tylko nie ma kompetencji do zasiadania w nim, ale na jego prezesa została wybrana niezgodnie z prawem poprzez składanie wniosków do TK, a także nie chce ryzykować, że ewentualne orzeczenie zostanie wybrane przez osoby nieuprawnione do orzekania, ponieważ takie orzeczenie będzie obarczone ryzykiem nieważności i może zostać bardzo łatwo podważone przez skarżących się na nie do instytucji międzynarodowych.
Wypowiedzenie przez Polskę stosowania orzeczeń TSUE jest faktycznym, choć nieformalnym wyprowadzeniem naszego kraju z Unii Europejskiej tak, wiem, że to już na nikim nie robi wrażenia). Gdy jako pierwszy w kraju z ważnych polityków o POLEXICIE mówił ówczesny przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, szydzono z niego i wytykano go palcami. Miał rację – tylko co z tego?
Komentarze