Przejdź do głównej zawartości

Śmieszy mnie szok władzy

Jeśli w obliczu walki ze śmiertelną chorobą może być cokolwiek zabawnego, to mnie nieustannie bawi to, jak kolejni prominenci partii rządzącej lub z nią powiązani odkrywają, że prawdziwe zarządzanie państwem to nie są grepsy Bielana i bzdury opowiadane w „Wiadomościach” TVP.

Ostatnio szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk na pytanie, co się stanie, jeśli przez organizację wyborów w czasie epidemii ludzie zaczną się masowo zarażać, odparł „nie jestem wirusologiem”. Nie jest. Szerszej publiczności znany jest z przemilczania majątku w oświadczeniach majątkowych oraz z tego, że skutecznie przekupił Bezpartyjnych Samorządowców z sejmiku województwa dolnośląskiego, aby zawiązali koalicję z PiS, a nie z Koalicją Obywatelską. Zresztą, rząd PiS zaraz Bezpartyjnych Samorządowców koncertowo oszukał, gdy idzie o załatwienie spraw zawartych w porozumieniu koalicyjnym.

Premier Morawiecki przekonuje się, że snucie wielkich wizji rozwojowych już na nikim nie robi wrażenia, ponieważ jeśli personel medyczny nie ma fartuchów, gogli i rękawiczek chroniących przed zakażeniem, to ci ludzie raczej nie myślą o zakupie polskiego samochodu elektrycznego i przejechaniu nim przez sto mostów i sto obwodnic wybudowanych przez obecny rząd.

Minister Szumowski przekonuje się, że w dobie czterech aparatów fotograficznych w smartfonach nie da się uciszyć personelu medycznego, aby nie mówili o państwie z przemoczonej tektury budowanym w tym obszarze, które może być dla nich dosłownie zabójcze przy walce ze śmiercionośnym wirusem. Zapewne dotarło też do niego, że fałszowanie statystyk zakażeń i zgonów jest bardzo krótkowzroczne, bo rodziny zmarłych powiedzą prawdę, a gdy zmieni się władza, to pewnie też dokumenty ujrzą światło dzienne.

Wicepremier Gowin przekonuje się, że dobre relacje z Grzegorzem Schetyną to za mało, aby tak jak on być mistrzem zakulisowych rozgrywek i mówienie, że są takie chwile, za które rozlicza historia, brzmi groteskowo, gdy okazuje się, że chce nam po prostu wmówić, że obecny stan nie jest wystarczająco nadzwyczajny, aby skorzystać z uprawnień zapisanych w ustawie zasadniczej wiele lat temu, ale jest jednocześnie wystarczająco nadzwyczajny, aby konstytucję zmieniać na potrzebę chwili.

Wreszcie – prezes Poczty Polskiej podał się do dymisji. Czy można bardziej dosadnie skomentować pomysł wyłącznie korespondencyjnych wyborów prezydenckich? Jeszcze zabawniejsze jest to, że nowym prezesem narodowego operatora pocztowego został dotychczasowy wiceminister obrony narodowej. Cytując Jacka Sasina, który nadzoruje Pocztę: „Ja nie wiem co ja uważam”.

Komentarze