Przejdź do głównej zawartości

Nikt tej „debaty” nie wygrał, ale przegrała ją TVP

Nie nazywajmy tego czegoś debatą, a prowadzącego to coś Michała Adamczyka nie nazywajmy dziennikarzem. Trzeba jednak to wydarzenie odnotować, bo było ważne, choć nie było przełomowe. Debata jedenastu kandydatów to żadna debata – w tak szerokim gronie nie da się poważnie porozmawiać o ważnych sprawach w siedemdziesiąt minut. Napiszę jednak, co było w czasie tego widowiska ewidentne.

Po pierwsze – Andrzej Duda znał pytania i na pamięć nauczył się odpowiedzi. Znam ten luz i spokój – czułem się tak błogo zawsze, gdy solidnie przygotowałem się do egzaminu na studiach. Po drugie – dobrze wypadł pan Waldemar Witkowski – pokazał, że jest bardzo dobrym człowiekiem – to bardzo dużo w dzisiejszych czasach.

Bardzo dobrze poradził sobie Władysław-Kosiniak-Kamysz, gdy „przemycił” widzom informację o tym, że rząd PiS pozwolił sprowadzać do Polski śmieci z całego świata. Świetnie poradził sobie Krzysztof Bosak, gdy wytknął Prawu i Sprawiedliwości hipokryzję w trosce o rodzinę i stwierdził, że to pytanie jest akcją ratunkową TVP dla Andrzeja Dudy.

Sprawny okazał się Szymon Hołownia, gdy odpowiadał na pytanie o komunię świętą dla dzieci i o to, czy religia powinna być w szkole i kto powinien decydować o uczęszczaniu na nią. Rafał Trzaskowski doskonale przygotował się do odpowiedzi na pytanie o uchodźców, gdy powiedział, że problem ten został rozwiązany w 2015 roku, gdy podpisano porozumienie Unii Europejskiej z Turcją.

Trzaskowski poradził sobie świetnie z pytaniem o LGBT, gdy powiedział, że to nie jest temat, gdy milion osób straciło pracę i z pytaniem o system ochrony zdrowia, gdy oznajmił, że pieniądze z likwidacji TVP Info powinny być przeznaczone właśnie na ten obszar.

„Debatę” przegrała TVP. Żaden kandydat nie został zaskoczony żadnym pytaniem, a prowadzący nawet nie próbował ukryć w czyim interesie stoi tu, gdzie stoi. Nikt nie wygrał i nikt też nie przegrał tego widowiska. Jedni kandydaci wypadli lepiej, inni gorzej, a jeszcze inny – moim zdaniem Robert Biedroń – nie zaistniał zupełnie.

Chodziło o to, aby dotrzeć z przekazem do tych, którzy nie mają dostępu do mediów innych niż Telewizja Polska. Szacuje się, że liczba takich mieszkańców naszego kraju to nawet dziesięć milionów. Nie było przełomu – od jutra znowu na ulice, rozmawiać z ludźmi, ściskać ich dłonie.

Komentarze