KAŻDY głos się liczy. To nie jest truizm. Warto przypomnieć, że w wyborach do Senatu, w których – podobnie jak w wyborach głowy państwa – obowiązuje ordynacja większościowa, o tym, że większość stanowią senatorowie opozycyjni wobec Prawa i Sprawiedliwości zdecydowało dosłownie 320 głosów w jednym z senackich okręgów wyborczych.
12 lipca także zdecydować mogą pojedyncze głosy – może nie dosłownie kilka, kilkadziesiąt czy kilkaset, ale już kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt tysięcy głosów różnicy to bardzo realny scenariusz. Uwierzcie mi – taka różnica to żadna różnica. Nikt nie powinien uznać, że Andrzej Duda przegra wybory bez jego głosu, ponieważ inni zagłosują jak trzeba i tak się stanie. Nikt za nas tego nie zrobi – możemy to zrobić razem.
Zwracam uwagę, że jeśli się nie uda, my wszyscy będziemy za to odpowiedzialni – nie Budka, Trzaskowski, Tusk Schetyna czy wszyscy święci, choć najłatwiej obwinić kogokolwiek poza sobą. Zostało kilka dni – jeszcze nie jest za późno, aby wszystko przemyśleć i 12 lipca zachować się przyzwoicie. Warto pamiętać, że Andrzej Duda i jego otoczenie liczą na naszą niesubordynację w dniu głosowania, na to, że zniechęci nas kilkanaście procent różnicy na korzyść Andrzeja Dudy, które pokazała I tura. Tej różnicy już nie ma – Rafał Trzaskowski ma gigantyczną szansę bycia kluczową osobą na Zgromadzeniu Narodowym, które odbędzie się 6 sierpnia.
Zwracam przy okazji uwagę, że żaden przeciwnik opozycji nie powinien gardzić tymi, którzy 28 czerwca głosowali na Krzysztofa Bosaka. Konfederacja może być trwałym elementem polskiego systemu politycznego. Należy uznać ten fakt i próbować go zrozumieć. Godnościowe nabzdyczenie opozycji z pozycji moralnej wyższości póki co dało PiS drugą kadencję samodzielnej większości w Senacie. Konfederacja będzie ponadto niezbędna do trwałego pozbawienia władzy środowiska politycznego Jarosława Kaczyńskiego oraz do rozliczenia PiS z nieuczciwości i podłości.
Po czym poznać, że Andrzej Duda przegra wybory? Wiceminister sprawiedliwości i członek sztabu wyborczego urzędującego prezydenta Sebastian Kaleta w rozmowie z moją przyjaciółką Kamilą Biedrzycką w ciągu pięciu minut co trzy sekundy wymieniał Rafała Trzaskowskiego, a ani razu nie wspomniał o Andrzeju Dudzie. Oni już wiedzą, ze przegrają, ale to my musimy sprawić, aby 12 lipca wieczorem nie odetchnęli z ulgą.
Komentarze