Przejdź do głównej zawartości

Po dwunastym lipca wojna Ziobry z mediami

Na kanwie ujawnienia przez media ułaskawienia pedofila przez prezydenta Andrzeja Dudę, prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na jednym z kampanijnych wieców zapowiedział, że po wyborach prezydenckich „trzeba będzie przeprowadzić debatę na temat funkcjonowania mediów”.

Każdy, kto nie urodził się wczoraj i pamięta lata 2005-2007 doskonale wie, że Zbigniew Ziobro żadnej debaty nigdy z nikim nie przeprowadził. Mało tego – jest to polityk, którego obsesją jest pełna władza w obszarze prokuratury oraz pełna bezkarność za podejmowane przez siebie decyzje, ale inne dziedziny funkcjonowania państwa zupełnie go nie obchodzą i nie ma oraz nie chce mieć o nich żadnej merytorycznej wiedzy.

Rzecz jasna, Zbigniewa Ziobro bardzo interesuje wpływ na obsadę stanowisk w spółkach pozostających pod kontrolą Skarbu Państwa. Z jednej strony chodzi o to, aby z majątku podatników kupować lojalność różnych ludzi wobec siebie, a z drugiej o to, aby ludzie, którzy zawdzięczają mu swój wysoki status materialny zrewanżowali się finansowo wówczas, gdy Zbigniew Ziobro znajdzie się na marginesie polityki.

Zapowiedź tego polityka jest groźna nie tylko dlatego, że chęć politycznej kontroli nad prywatnymi mediami jest zawsze groźna sama w sobie. Mamy do czynienia z politykiem, który ma obsesję na punkcie władzy i najbardziej na świecie boi się jej utraty, a jako człowiek jest pełen kompleksów oraz posiada indywidualne deficyty, które sprawiają, że nigdy nie będzie uważany za męża stanu – nawet przez swoje najbliższe otoczenie.

Jeśli dla kogoś jedynym narzędziem władzy i politycznej przyszłości jest państwowy aparat represji, jego zaangażowanie we wzmacnianie tego aparatu oznacza w prostej linii ograniczenie swobód i wolności każdego z obywateli. Zbigniew Ziobro nie ma i nie będzie miał własnej partii z prawdziwego zdarzenia, nie będzie miał realnego zaplecza politycznego na poziomie samorządów terytorialnych czy jakkolwiek liczącej się pozycji politycznej na arenie międzynarodowej. Dla niego prokuratura i ministerstwo sprawiedliwości były, są i będą musiały być wszystkim.

Do argumentów za głosowaniem na Rafała Trzaskowskiego w II turze wyborów prezydenckich należy zatem dopisać obronę własnego dostępu do informacji. Jeśli zmieni się lokator rezydencji przy stołecznym Krakowskim Przedmieściu, Zbigniew Ziobro będzie musiał być bardzo potulny. Nie jest bowiem tajemnicą, iż ma on w PiS wielu wpływowych przeciwników – na czele z premierem Mateuszem Morawieckim. Jestem w stanie wyobrazić sobie taktyczny sojusz prezydenta Trzaskowskiego z politycznymi oponentami w celu pozbawienia władzy Zbigniewa Ziobry. Dla dobra nas wszystkich.

Autor: Tomasz Radzik/Super Express

Komentarze