Jeśli dla kogoś, kto zarabia na pisaniu tekstów politycznych może z wakacji wynikać coś pozytywnego, to fakt, iż jest wtedy czas na napisanie tekstów na tematy, na które może nie być czasu, gdy z początkiem roku szkolnego rozpocznie się nowy sezon polityczny i będzie pewnie mnóstwo tematów z kategorii aktualności czy newsy.
Postanowiłem pochylić się nad kwestią dominacji Prawa i Sprawiedliwości na terenach wiejskich, a impulsem do zajęcia się tym tematem był jeden z tekstów Malwiny Dziedzic w „Polityce”, z którego wynikało, że Polskie Stronnictwo Ludowe w nowym sezonie politycznym w ogóle nie ma zamiaru walczyć o wieś, uznając, że dominację partii Jarosława Kaczyńskiego po prostu należy zaakceptować.
W ogóle nie zdziwiło mnie takie podejście ludowców, ponieważ początków tej postawy należy szukać wiele lat wcześniej, gdy premier i szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zostawił obszary wiejskie swojemu zielonemu koalicjantowi. Podejście Tuska było w tamtym czasie racjonalne, ale problem polega na tym, że PSL nie tylko nie umocniło się na wsi, ale było zupełnie bierne, gdy Jarosław Kaczyński osiem lat w opozycji doskonale wykorzystał dokładnie w tym celu i dziś zbiera żniwo tamtej aktywności.
Politycy PSL skupili się zaś na mrzonkach o miejskiej transformacji ich środowiska – rzecz jasna kosztem PO, bo nie ma mowy, aby ludowcy zmobilizowali tych wyborców z miast, którzy dotychczas nie głosowali na nikogo. Efekty tych działań są takie, że Platforma ma za małe poparcie, aby stworzyć nawet koalicyjną większość w Sejmie, a PSL musiało zbratać się z ultrasami od Pawła Kukiza i puszy się na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego wyżej niż o włos.
Nie jest tak, że dominacja PiS na wsi będzie trwała wiecznie, ponieważ – o czym wielu zapomina albo nie chce wiedzieć – wieś to nie tylko rodzice w okolicach 60-go roku życia faktycznie niezwykle gorliwie popierający PiS, ale także znacznie bardziej liberalne dzieci swoich rodziców oraz ich małżonkowie, a także ich często dorosłe już dzieci. To o nich warto zawalczyć, to oni za 10-15 lat będą stanowili większość postaw na terenach wiejskich.
Czy 10-15 lat to dużo? Dla amatorów tak. Poważni politycy wiedzą, że skuteczną politykę i wiarygodność swoich środowisk w oczach odbiorców oferty buduje się latami. Rzecz polega na tym, aby przez te lata wystarczyło energii, pomysłowości, pracowitości i konsekwencji, ponieważ często to właśnie niedobory tych przymiotów zabijają formacje polityczne i powodują, że świetne pomysły na zawsze zostają w szufladach.
Moment na to jest doskonały – trzy lata bez wyborów.
Komentarze