Przejdź do głównej zawartości

Ziobro próbował odebrać Polsce pieniądze z UE. Przegrał i powinien odejść

Udało się zawrzeć porozumienie na Szczycie Rady Europejskiej ws. Budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027 oraz funduszu obudowy gospodarek UE zdewastowanych skutkami pandemii koronawirusa – setki miliardów złotych popłyną również do Polski.

Cieszę się i każdy powinien czuć to samo – wbrew zapewnieniom polityków Prawa i Sprawiedliwości Polska nie jest aż tak bogatym krajem, abyśmy jako społeczeństwo mogli żyć w komfortowych warunkach i rozwijać się w przyzwoitym tempie bez finansowego zastrzyku z pieniędzy UE. Nie byłoby to możliwe nawet bez zatrzymania gospodarki spowodowanego COVID-19.

Zdrada stanu, do którego namawiał i którego żądał minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro nie zostanie ukarana, ale powinna zostać zapamiętana. Ten facet chciał zaorania naszego kraju i dramatycznego pogorszenia się warunków życia milionów obywateli. Czynił to nie z powodu posiadania kamienia filozoficznego do rozwiązania bardziej korzystnego niż to, co udało się uzgodnić liderom państw członkowskich. Ziobro chciał zaszkodzić nam wszystkim, bo panicznie boi się odpowiedzialności za swoje bandyckie przeróbki w systemie prawnym naszego kraju. Chciał też wykorzystać dramat sytuacji spowodowanej zawetowaniem finansowych ustaleń do pozbycia się Mateusza Morawieckiego ze składu rządu, ponieważ ubzdurał sobie, że wtedy po pierwsze – jego partia przejmie elektorat Konfederacji, a po drugie – że Jarosław Kaczyński będzie zmuszony do daleko idących ustępstw wobec Solidarnej Polski – x wchłonięciem jej przez PiS i oddania ludziom Ziobry wielu funkcji we władzach PiS na czele.

Zbigniew Ziobro jest politykiem szalenie niebezpiecznym, ponieważ nie ma żadnych hamulców, nie jest zdolny do myślenia o interesie kraju w oderwaniu od interesików własnych. Jeśli krzyczał „weto albo śmierć”, teraz powinien poda się do dymisji, a on i tych kilku gówniarzy stojących za nim na bełkotliwych konferencjach prasowych powinni stracić funkcje w rządzie. Zwłaszcza, że zapisy dotyczące praworządności zostają utrzymane i będą obowiązywały – w porównaniu z pierwotnym projektem rozwiązań dotyczących praworządności są w gruncie rzeczy kosmetyczne, ponieważ dotyczą tłumaczenia wcześniej przyjętych rozwiązań, ale nie zmieniają ich kształtu i mechanizmów działania. Ziobro nie poda się jednak do dymisji, ponieważ bez ministerstwa i prokuratury jest nikim.

Dobrze, że porozumienie zostało zawarte, ale absolutnie nie ma w tym zasługi polskiej dyplomacji – byliśmy w tych ustaleniach całkowicie podporządkowani premierowi Węgier.

Komentarze