Lewica w kryzysie. Dwoje senatorów i troje posłów opuściło klub parlamentarny tego ugrupowania. To policzek dla Biedronia i Czarzastego.
Klęska jedności Biedronia z Czarzastym
Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka i senator Wojciech Konieczny odchodzą z klubu parlamentarnego Nowej Lewicy. To prestiżowa porażka, Roberta Biedronia i Włodzimierza Czarzastego. Pierwszego, bo pani wicemarszałek jest jego kandydatką do Izby, gdzie kruchą, ale jednak dość stabilną większość mają środowiska opozycyjne wobec PiS. Drugiego, bo sądził, że będzie niekwestionowanym liderem Lewicy po tym, gdy spacyfikował Wiosnę, a potencjał Razem nie przekracza dwóch procent poparcia. Dziś widać, że Lewica jest tworem raczej schodzącym.
Morawska-Stanecka i Konieczny to jedyni senatorowie Lewicy
- To była dla mnie bardzo trudna decyzja, ponieważ prawdziwa Lewica jest w moim sercu. Lewica, wartości demokratyczne, równość, wolność i sprawiedliwość. Dlatego zdecydowałam się na przejście do koła parlamentarnego PPS-u. Wierzę, że wspólnie z pozostałymi demokratycznymi opozycyjnymi partiami w Sejmie i pozaparlamentarną opozycją jesteśmy w stanie wygrać następne wybory i stworzyć Polskę, która będzie domem dla wszystkich - powiedziała wicemarszałek Senatu na konferencji prasowej.
Kwiatkowski, Senyszyn i Rozenek też odchodzą, a to ikony tego środowiska
Były prezes TVP Robert Kwiatkowski pamięta lata wyborczych tryumfów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, czyli jedynego lewicowego projektu, który trwale zapisał się w świadomości wyborców przychylnych lewej stronie sceny. Joanna Senyszyn to zaś osoba autentyczna w swoim antyklerykalizmie, która lewicową mozaikę zna jak mało kto. Andrzej Rozenek to zaś dla wielu nadzieja na przetrwanie zdrowego rozsądku w tym środowisku, człowiek pragmatyczny, co kontrastuje z politycznie nieskutecznym i ośmieszonym doktrynerstwem Adriana Zandberga. Ich odejście to potężny cios w Nową Lewicę i w każdy lewicowy projekt, w którym nie wezmą udziału.
Nowa Lewica po dwóch latach w Sejmie z raptem połową poparcia z wyborów
6% - na tyle respondenci "wyceniają" Nową Lewicę w ostatnim sondażu pracowni Kantar na zlecenie TVN. To raptem połowa tego, co lista SLD z Biedroniem i Zandbergiem otrzymała jesienią 2019 r., a była wtedy po tamtej stronie od wielu lat niewidziana potężna mobilizacja. Takie badania nie poprawiają nastrojów, gdy środowisko targane jest wewnętrznymi konfliktami wynikającymi z osobistych niesnasek. Niewiele trzeba, aby te pięć osób miało w polityce do powiedzenia więcej niż ci, którzy reprezentują już chyba wyłącznie samych siebie, a więc - przy odrobinie szczęścia, talentu i sprytu - mogą politycznie naprawdę zaszkodzić trzem samozwańczym liderom środowiska.
Komentarze