Przejdź do głównej zawartości

Będzie głodno i chłodno - tak się kończą bajki o potędze

Władza Prawa i Sprawiedliwości zbankrutowała w naszym kraju. Nie dlatego, że Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy przejęła ta władza. Nie dlatego, że ten czy inny znajomy Zbigniewa Ziobry został prezesem tego, czy innego sądu powszechnego. Nie dlatego też, że tak mówią politycy opozycji albo że przekaz Telewizji Polskiej jest przewidywalny jak kolejność dni tygodnia w kalendarzu i godzin na zegarze ani z powodu znikomej słuchalności Polskiego Radia. Nie dlatego również, że tak twierdzą w "Gazecie Wyborczej", TVN i "Newsweeku". Ta władza upadła, bo nie zaspokaja już nawet podstawowych potrzeb nawet własnych zwolenników, a od całej reszty izoluje się, upokarzając całe rzesze policjantów.

Premier i inni politycy PiS całymi miesiącami kłamali, że węgla nie zabraknie (premier nadal kłamie, że składy tego surowca nie są u nas puste), choć wystarczy pierwszy lepszy dron, aby każdy z lotu ptaka poznał prawdę. Do tego dochodzi kilkudziesięcioprocentowa podwyżka cen prądu już od przyszłego roku i absurdalne ceny produktów spożywczych, gdy cena kilograma cukru rośnie o kilkadziesiąt groszy dziennie. Jarosław Kaczyński nie musi o tym wiedzieć ani martwić się z tego powodu, ponieważ jego utrzymuje jego bardzo zamożna formacja.

Gdzie sto mostów i obwodnic? Gdzie milion samochodów elektrycznych z rodzimych fabryk i państwowe mieszkania na wynajem? Ile warty jest dziś slogan "wystarczy nie kraść", gdy wiadomo, że kradną na potęgę i to w majestacie prawa? Za bzdurne sny o potędze populistycznej władzy cena jest zazwyczaj wyjątkowo słona, a w pierwszej kolejności płacą ją najsłabsi i najmniej zamożni.

Węgiel oczywiście jest na świecie - rzecz w tym, że gdy dotrze do Polski, będzie potwornie drogi, ponieważ PiS przez lata niszczyło fotowoltaikę i wiatraki, ograniczało wydobycie węgla z polskich kopalń, jednocześnie pozwalając na gigantyczny import węgla z Rosji. Dziś przedstawiciele partii Kaczyńskiego dodają nawet, że blokada OZE jest dla naszego dobra, bo infrastruktura przesyłowa i tak nie przyjęłaby energii w takich ilościach. Na co poszło 60 mld zł z handlu emisjami dwutlenku węgla, które powinny iść właśnie na modernizację sieci? No właśnie.

Komentarze