Przewodniczący Platformy Obywatelskiej poinformował, że 7 grudnia zostanie ogłoszony kandydat formacji w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W partii od dawna krążą dwie kandydatury – Rafała Trzaskowskiego oraz Radosława Sikorskiego. Nikt poważnie nie rozważa, że kandydować mógłby sam Donald Tusk.
WEWNĄTRZ PO
Chciałbym, aby lider PO wskazał na Radosława Sikorskiego. Obecny Minister Spraw Zagranicznych przeszedł w ostatnich kilkunastu miesiącach poważną przemianę: Zmienił styl komunikowania się z opinią publiczną i sprawia wrażenie, że jest w życiowej formie jako człowiek i jako polityk. Jeśli uważamy, że wybory prezydenckie będą kluczowe dla państwa oraz dla PO jako środowiska sprawującego władzę, powinniśmy skorzystać ze sprzyjających nam okoliczności.
Kandydatura Sikorskiego byłaby dla Platformy Obywatelskiej szansą na nowy impuls do aktywności w terenie. To byłby naprawdę nowy kandydat, który może pozyskać ręce do pracy w kampanii wyborczej także przez ciekawość, jakim jest człowiekiem. Przez miniony rok, a tak naprawdę od kilku lat wewnętrzna komunikacja praktycznie nie istnieje. Gdy w strukturach partii pojawia się zniechęcenie do działania i obojętność dotycząca kierunku wyborczych rozstrzygnięć, katastrofa i utrata kontroli nad sytuacją jest tylko kwestią czasu. Prezydent Warszawy dotychczas nie dawał do zrozumienia, że na ludziach w Platformie w ogóle mu zależy. Czasu i sposobności do budowania relacji miał zaś mnóstwo.
ODDZIAŁYWANIE NA OPINIĘ PUBLICZNĄ
Rafał Trzaskowski już kandydował na prezydenta RP. Choć trzeba pamiętać, jak bardzo rządzące wówczas naszym krajem Prawo i Sprawiedliwość wynaturzyło kampanię w 2020 roku, obecny prezydent Warszawy przez czas, który upłynął od tamtych wyborów, nie pokazał, że nominacja na kandydata w kolejnych naprawdę mu się należy. Zapowiadał zbudowanie co najmniej kilku (jak nie kilkunastu) społeczno-politycznych inicjatyw, które miały zagospodarować potencjał dziesięciu milionów głosów, jakie wtedy uzyskał, a bilans jego aktywności jest dość skromny. Czy ktoś pamięta Związek Zawodowy „Nowa Solidarność”? Ze swoich zapowiedzi Trzaskowski zrealizował jedynie coroczny event „Campus Polska Przyszłości”. Wydarzenie tyleż potrzebne i ciekawe, co nieprzekładające się na zauważalną i trwałą zmianę nastrojów społecznych. Trudno będzie mu zaciekawić sobą opinię publiczną, a to niezbędne, jeśli kampania ma mieć dynamikę pozytywną dla kandydata.
Nie jest tajemnicą, że gospodarz stolicy – mówiąc eufemistycznie – nie ma tendencji do przemęczania się, a większość naprawdę istotnych spraw i problemów załatwia i rozwiązuje za niego wiceprezydent Renata Kaznowska. Mocną stroną Trzaskowskiego nie jest także mówienie rzeczy ważnych i czynienie tego w taki sposób, aby pamiętać, co powiedział dłużej niż przez trzy minuty po zabraniu głosu. Sikorski ma tę umiejętność – gdy coś mówi, jest to słyszane na połowie globu. Nie wynika to tylko ani przede wszystkim z funkcji, którą sprawuje, a z tego, że jest wiarygodny przez doświadczenie, imponujące kontakty i konsekwencję w poglądach dotyczących najważniejszych wyzwań.
Rafał Trzaskowski jest skrajnie lewicowy, Radosław Sikorski jest racjonalnym konserwatystą. Czy większe szanse na zjednanie sobie ponad połowy osób chcących wziąć udział w głosowaniu na głowę państwa ma człowiek, który raptem kilka miesięcy temu zdejmował krzyże w warszawskich urzędach, czy taki, który od lat daje się poznać jako wyraziciel wartości chrześcijańskich, ale wyrażający dezaprobatę wobec ich instrumentalnego traktowania i związanych z tym wynaturzeń? Aby wygrać wybory prezydenckie trzeba z umiarkowanym i wiarygodnym przekazem pojawić się w powiatach. Sikorski może tam sporo zyskać, Trzaskowski napotka znaczący opór.
Komentarze