Są dowody na to, że zespół Macierewicza to bardzo groźna choroba. Rano „Gazeta Wyborcza” opublikowała zeznania, które „eksperci” Macierewicza, ci od dwóch wybuchów na pokładzie tupolewa, koszenia drzew skrzydłem samolotu i innych fantastycznych teorii o przyczynach smoleńskiej katastrofy, składali w prokuraturze.
Dowiadujemy się, że „eksperci” Macierewicza nabywali swoje kwalifikacje obserwując wybuch w szopie, sklejając modele samolocików czy obserwując skrzydło samolotu, gdy ,jako pasażerowie, samolotem lecieli. W pierwszej chwili te brednie są po prostu śmieszne. Gdy jednak uświadamiam sobie, że miliony moich współobywateli było świadomie okłamywanych przez trzy lata, zabawnie już nie jest. Przed katastrofą, podział w społeczeństwie był i tak bardzo wyraźny, a brednie produkowane przez zespół Macierewicza dodatkowo go pogłębimy. Ten rów zostanie między nami na dziesięciolecia.
Pan Antoni i jego „uczeni” cynicznie zabawiali się emocjami rodzin ofiar katastrofy. Gdy przypominam sobie Sebastiana Karpiniuka, wiem na sto procent, że on nie zasłużył on na to, by jego śmierć posłużyła do robienia ludziom wody z mózgu. Czy to, że w dzieciństwie głaskałem świnie i krowy, znaczy, że mam kwalifikacje, by zajmować się rolnictwem? Czy jeśli gram w „Euro Truck Simulator 2”, mam wystarczające umiejętności, by stworzyć realną firmę transportową?
Na uwagę zasługuje fakt, że Macierewicz nie mówi, iż publikacja znienawidzonej „Wyborczej” jest kłamliwa. Polityk PiS-u ma pretensje, że prawdziwe zeznania jego „ekspertów” zostały ujawnione. Gdyby zeznania nadal był szerzej nieznane, jeszcze przez jakiś czas można byłoby zbijać kapitał polityczny i finansowy, a tak imperium smoleńskiego biznesu chwieje się w posadach.
Macierewicz i spółka z imponującą skutecznością rozpowszechniali swoje bzdury. Jarosław Kaczyński i inni politycy partii PiS, powinni przeprosić za ogłupianie społeczeństwa, ale wiem, że tego nie zrobią.
Komentarze