Dziś zdałem ostatni
egzamin – mam wolne do 23 lutego. W zeszłym roku 3 lutego dopiero
zaczynaliśmy sesję, a w tym 4 lutego kończymy, choć formalnie to
właśnie dziś zaczynają się egzaminy. Wykładowcy chcieli mieć
nas wcześniej z głowy, a my ich więc zaczęliśmy w styczniu,
trzecim kolokwium z prawa Unii Europejskiej, a potem egzaminy z
innych przedmiotów.
Sukcesy? Z prawa UE 4 na
koniec semestru. 4 także z prawa administracyjnego materialnego.
Cieszę się, to bardzo ważne dla mnie - tym bardziej, że udało
się to osiągnąć w terminie zerowym.
Ale mam też gorzkie albo
przynajmniej pesymistyczne refleksje. Po półtora roku studiów
licencjackich, nie czuję się mądrzejszy niż wcześniej. Pocieszam
się, że nie tylko ja tak czuję. Kiedyś sam fakt studiowania był
wyrazem statusu społecznego i ekonomicznego, ukończenie studiów
było prawie gwarancją szybkiego znalezienia dobrej pracy za
przyzwoite pieniądze. Dziś studiować może każdy, a uniwersytet
nie przypomina elitarnego klubu – raczej wygląda jak fabryka. Ukończenie studiów - obojętnie czy tylko licencjackich, czy również magisterskich, nie gwarantuje znalezienia sensownego zatrudnienia za godne wynagrodzenie. To frustrujące.
Jestem negatywnie zaskoczony
brakiem selekcji studentów – po trzech sesjach egzaminacyjnych,
czyli około piętnastu egzaminach, odeszli tylko ci studenci, którzy
sami zrezygnowali i było ich zaledwie troje spośród
sześćdziesięciu. Nikt nie odszedł z powodu niezdania egzaminów.
To zdumiewające, ponieważ jest kilka osób, które edukację
powinny zakończyć w trzeciej klasie gimnazjum – nie dorośli do
studiów – ani zachowaniem, ani intelektem.
Może to dlatego, że
uniwersytet jest niewielki i znajduje się w mieście znacznie
mniejszym niż Warszawa, Łódź, Kraków, Wrocław czy Gdańsk? A
może to kwestia kierunku jakim jest administracja? Może na
politechnice jest wyższy poziom?
Pozytywna jest ogólna
atmosfera na uczelni. Wykładowcy zwracają się do studentów z
większym szacunkiem niż nauczyciele do swoich uczniów w klasie
maturalnej niby renomowanego liceum.
Komentarze