Jak grom z jasnego nieba pojawiła się wczoraj informacja, że wojewoda mazowiecki w ramach dekomunizacji Warszawy przemianuje Aleję Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego. Pozostaje mieć nadzieję, że stołeczni radni zablokują głupią decyzję wojewody.
Lech Kaczyński był marnym politykiem – zarówno w wymiarze samorządowym, bo za jego kadencji jako gospodarza miasta Warszawa zamarła pod względem inwestycji, a więc przestała się rozwijać, jak i pod względem państwowym, bo jako prezydent wielokrotnie wyżej stawiał osobiste kompleksy niż dobro państwa – np. wtedy, gdy groził pilotowi, który odmówił lądowania prezydenckiego samolotu w ogarniętej wojną Gruzji. Nie zasłużył na pomniki, nazwy ulic itp.
Jest jednak jeszcze jeden aspekt kultu Lecha Kaczyńskiego, który stara się budować rządzące dziś Polską Prawo i sprawiedliwość. Im więcej pomników, patronatów i innych upamiętnień byłego prezydenta, tym śmieszniejszą staje się on postacią. Na śmieszność nie zasłużył. Śmieszność ta jest zresztą potęgowana przez niezwykle szkaradne podobizny, które domorośli rzemieślnicy starają się sklecić tylko po to, aby przypodobać się miłościwie panującemu bratu byłego prezydenta.
fot. Paweł Supernak /PAP |
Niesamowite, jak wielką szkodę wyrządził wojewoda z PiS kandydatowi PiS na prezydenta Warszawy. Kimkolwiek on będzie. Warszawiacy boją się i nie chcą w ich mieście nachalnego kultu marnej jednostki. O tym, jak bardzo kuriozalna jest decyzja wojewody świadczy fakt, że jeśli wejdzie w życie, będzie Aleja Lecha Kaczyńskiego przechodząca w Wawelską z widokiem na Pomnik Lotnika.
Bardziej sztuczny od kultu byłego prezydenta, jest chyba tylko kult żołnierzy wyklętych. Przezornie, gdy kilka miesięcy temu kupowałem nowego smartfona, nadałem mu imię Lecha Kaczyńskiego. Zanim PiS uchwali ustawę, w której będzie taki obowiązek.
Komentarze