Przejdź do głównej zawartości

Balon pękł i nic nie zostało, czyli słów kilka o partii Biedronia

Kiedy 3 lutego, a więc niecałe dwa miesiące temu, Robert Biedroń miał swój wielki dzień na Torwarze w toczeniu tłumu swoich zwolenników, którzy za wstęp na tę imprezę musieli najpierw zapłacić, wahałem się, czy jako sympatyk, członek i wyborca Platformy Obywatelskiej powinienem o tym pisać. Doszedłem do wniosku, że nie. Uznałem, że partię Biedronia trzeba przeczekać i że i tak będzie to łatwiejsze niż wytrzymanie bodaj trzyletniego pompowania go przez tzw. liberalne media. To, że przyjąłem słuszną postawę stało się jasne zdecydowanie szybciej niż mogłem się tego spodziewać.

Na Torwarze była wielka feta, ujawnienie infantylnej do bólu zębów nazwy ugrupowania oraz prezentacja kompletnie anonimowych dla 99,9% polskiego społeczeństwa ludzi, a wszystko razem okraszone zostało populistycznie idyllicznym wystąpieniem byłego prezydenta Słupska. Tuż po tym wydarzeniu, media opublikowały sondaże, w których partia Biedronia miała 17% (IBRIS), 12% (CBOS) i 13% (Kantar). Sam Biedroń na fali imprezy na Torwarze zapowiedział objazd Polski autokarem Z autokaru został bus, a wielki objazd kraju to po prostu spotkania w miastach wojewódzkich.

Miesiąc później, czyli w marcu poparcie dla Wiosny (nazwa partii) wynosiło już 8% (IBRIS), 5% (CBOS) i 6% (Kantar). Biedroń - na wieść o lutowym sondażu pracowni IBRIS pozwolił sobie jednak na stwierdzenie: „Schetyna teraz jest drugi, za chwilę będzie trzeci”. Było to stwierdzenie bardzo aroganckie i zdecydowanie przedwczesne. Marzec nie jest dla Wiosny łaskawy: Najpierw kompromitacja Marcina Anaszewicza w telewizyjnej polemice z Joanną Muchą, a ostatnio blamaż dr Sylwii Spurek w polemice z prof. Ryszardem Bugajem. Dzisiaj o Wiośnie raczej nie mówi się wcale, a jeśli już to w kontekście utopijnych wizji jej przedstawicieli, które w konfrontacji z rzeczywistością wyglądają jak pisklę przejechane przez ciężarówkę. Podobnie wyglądają ci ludzie po polemice z osobami, które znają się na dziedzinach, o których mówią.

A co w tym czasie u nas? No cóż, Grzegorz Schetyna nie zareagował na zaczepki Roberta Biedronia i konsekwentnie budował Koalicję Europejską na majowe wybory. Dziś to już projekt, który w sondażu IBRIS na zlecenie Radia Zet zanotował 41% poparcia w okręgu warszawskim (wobec 32% dla PiS) oraz 47,5% w okręgu pomorskim (PiS może liczyć na 30%). A Biedroń? 6,4% w Warszawie oraz 5,3% na Pomorzu. To klęska tego celebryty, ponieważ, jeśli w stolicy i w okręgu pomorskim jego partia ma poparcie na granicy progu wyborczego, a jednocześnie te dwa okręgi uchodzą za bastiony polskiej postępowości, czyli powinny być przychylne Wiośnie, a nie są, to nie ma się z czego cieszyć, bo w innych okręgach poparcie dla jego partii może być jeszcze niższe.

Biedroniowi zabrakło pokory i zdrowego rozsądku. Gdyby w lutym nie zachłysnął się sondażem, w którym jego partia miała 17% poparcia, to dziś nie musiałby gorączkowo szukać sposobu na osiągnięcie choćby 10%. Coś cicho ostatnio o Jakubie Bierzyńskim. Ciekawe dlaczego.

Komentarze