Przejdź do głównej zawartości

Polski Kościół zmarnował ostatnią szansę na wyjście z kryzysu

Kryzys? Jaki kryzys? - zapyta ktoś. Grunty, nieruchomości, wygodne limuzyny, pieniądze na kontach, ławki w świątyniach jeszcze raczej pełne niż puste, choć nie zawsze i nie wszędzie, a za tym wszystkim wielkie polityczne wpływy.

Polski Kościół od dawna poważnie choruje. Choć choroba może być śmiertelna (jak w Irlandii i USA) i daje już coraz wyraźniejsze objawy, większość pacjentów konsekwentnie bagatelizuje problem i liczy, że choroba zniknie bez pomocy lekarza lub przynajmniej farmaceuty.

Tą chorobą jest wykorzystywanie seksualne dzieci przez duchownych. Straszne, odrażające przestępstwo popełniane przez lata i na masową skalę. To jednak nie koniec, ponieważ za potwornymi czynami jednych zwyrodnialców w sutannach w parze szła obojętność ich zwierzchników wobec krzywdy dzieci, która przeobraziła się w systemowe tuszowanie pedofilskich ekscesów i zastraszanie ofiar.

W czwartek polski Episkopat pokazał raport, do którego sporządzenia zmuszony został przez papieża Franciszka. Raport jednak wartość merytoryczną ma niewielką, a to z powodu tego, że przygotowany został na podstawie wypełnianych dobrowolnie ankiet. W raporcie Kościół nad Wisłą przyznał się do 382 pedofilów w swoich szeregach od 1990 r. To zapewne ułamek prawdziwej degrengolady, ponieważ w Irlandii, która jest od Polski nieporównanie mniejsza pod względem liczby ludności było ich znacznie więcej niż w raporcie polskich duchownych oficjeli. Tylko otwarcie kościelnych archiwów przed niezależnymi od kościelnej hierarchii badaczami, mogłoby dać pełny obraz tego zjawiska. Na to się jednak nie zanosi.

Na konferencji prasowej Episkopatu nie padło słowo „przepraszam”. Arcybiskup Stanisław Gądecki i biskup Marek Jędraszewski postanowili za to w temat pedofilii w Kościele wplątać temat LGBT i „seksualizacji dzieci”, a także poprosić o miłosierdzie dla pedofilów. W ten sposób stracili ostatnią szansę na pokazanie, że cokolwiek zrozumieli i czegokolwiek się nauczyli. Teraz być może ktoś by im w to jeszcze uwierzył. Nie podjęli jednak nawet próby.

To, że polski Kościół nie walczy o mnie – rozumiem. Kilka lat temu świadomie doszedłem do tego, że jestem niewierzący. Dziwię się jednak, że nie walczy o utrzymanie tych, których jeszcze ma i o zdobycie nowych, których jeszcze może zdobyć. Arogancja i buta Gądeckiego i Jędraszewskiego to nie tylko wizerunkowe samobójstwo, ale czy wizerunkowe to mało? Tymczasem taki ksiądz jak Wojciech Lemański nadal siedzi w tylnych rzędach.

Gdzieniegdzie słychać postulat odebrania Kościołowi finansowania z budżetu państwa, które idzie rocznie w miliony złotych. Można to zrobić, a może nawet trzeba, ale to niewiele da. Zgromadzonego majątku legalnie odebrać się nie da, a ten procentuje i zabezpiecza tę instytucję na przyszłość. W Polsce, mimo upływu trzech dekad od upadku komunizmu, ciągle nie ma silnego społeczeństwa obywatelskiego – widać to po frekwencji wyborczej w okolicach połowy uprawnionych. Nie ma zatem szans, aby polscy księża przejęli się społeczeństwem i aby presja tegoż mogła zmusić ich do uczciwości, pokory oraz prawdziwej otwartości.

Kościół w Kopciach / fot. autor nieznany

Komentarze