Przejdź do głównej zawartości

Ten ma motyw, kto ma korzyść

Dziennik "Rzeczpospolita" ujawnił dziś, że Marek Falenta - biznesmen skazany na więzienie za nielegalne nagrywanie ministrów rządu PO-PSL - szantażuje prezydenta Andrzeja Dudę w prośbie o ułaskawienie, że jeśli ułaskawiony nie zostanie, ujawni nazwiska inicjatorów całej afery, którzy powiązani są z dzisiejszą partią rządzącą, a ówczesną opozycją.

To, że Falenta działał w porozumieniu z PiS było dość oczywiste od samego początku, ponieważ było jasne, że jeśli Platforma wybory przegra, to tylko PiS może przejąć władzę. Problem w tym, że ani prokuratura, ani służby, media nie były zainteresowane drążeniem tego wątku.

Dziś Falenta może powiedzieć wszystko, bo siedzi. Jego wiarygodność jest zerowa. Problem w tym, że jego enuncjacje ujawnione dziś przez "Rz" zostały potwierdzone tym, że prokuratura chciała dla niego zawiasów, policja pozwoliła mu uciec zagranicę, a potem nie chciała go znaleźć.

Dla mnie w aferze taśmowej zawsze głównym problemem było nie to, że ministrowie zostali nagrani, ale to, że dali się nagrać, a główny nieudacznik w tej sprawie - Bartłomiej Sienkiewicz - do dziś jest dla wielu autorytetem i wzorem państwowca, co dowodzi ich wielkich kompleksów. Ale Sienkiewicza dziś na szczęście nie ma już w polityce.

W normalnym kraju, po tekście "Rz" nie byłoby szans na utrzymanie władzy przez PiS po październikowych wyborach. Nie w Polsce. U nas dziennikarze i inni komentatorzy od trzech i pół roku zajmują się nie patrzeniem władzy na ręce, ale dyskredytowaniem opozycji i jej lidera.

Komentarze