27% Koalicji Obywatelskiej to wynik, którego nie sposób nazwać porażką, jeśli jednocześnie 12% lewicy uznaje się za wielki sukces, ale samozwańczy analitycy i wszelkiej maści komentatorzy telewizyjni, radiowi, internetowi i prasowi właśnie tak komentują wynik wyborów parlamentarnych. Absurd? Nonsens? Głupota? Trzy razy tak.
LICZYŁEM NA WIĘCEJ
Liczyłem na więcej głosów dla Koalicji Obywatelskiej – więcej, czyli 32-35%. Uważałem, że KO w sondażach jest nie do szacowana z powodu intryg i brudnych gier przeciwko Platformie Obywatelskiej prowadzonych przez tzw. liberalne media nieprzerwanie od jesieni 2015 roku. Uważałem, że nawet przy frekwencji przekraczającej 60% uprawnionych możemy z powrotem pozyskać wyborców KO z wyborów samorządowych 2018, którzy nie poparli naszej Koalicji Europejskiej w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Pomyliłem się, ale nie mam z tym problemu, ponieważ moje ego nie jest wielkie.
CO Z GRZEGORZEM SCHETYNĄ?
Czy Grzegorz Schetyna powinien podać się do dymisji? Nie. Najgorsze, co można zrobić, to podejmować jakiekolwiek decyzje pod wpływem impulsu wynikającego z emocji. Czy powinien kandydować na kolejną kadencję, gdy na początku 2020 roku będziemy w Platformie Obywatelskiej wybierać przewodniczącego? Nie wiem. Po czterech latach nagonki i niedoceniania go, ma prawo mieć dosyć. Podniósł PO z 9% poparcia w sondażach, zbudował trzy koalicje, które po stronie opozycji zrobiły najlepsze wyniki w wyborach samorządowych, europejskich i parlamentarnych, a i tak nie usłyszał dobrego słowa ani od komentatorów, ani od opinii publicznej.
Czy w tych warunkach mógł osiągnąć więcej? Moim zdaniem nie. Głównym problemem jest brak ludzi do pracy w strukturach Platformy Obywatelskiej na wschodzie Polski – samymi miastami wyborów parlamentarnych nie wygramy. Ludzie do codziennej pracy w strukturach muszą być miejscowi – nikt ich autokarem nie przywiezie i nie osiedli. Wymyślenie, jak ich znaleźć i jak zachęcić do pracy na rzecz naszej partii – przybliży nas znacząco do parlamentarnego sukcesu w 2023 roku.
OPOZYCYJNA WIĘKSZOŚĆ W SENACIE
Dziś mamy 134 mandaty w Sejmie i prawie połowę, a razem z partnerami z PSL, SLD i niezależnymi ponad połowę miejsc w Senacie. Liczba nowych mandatów sejmowych KO jest mniejsza niż poselskie mandaty PO i N w poprzedniej kadencji. Dla mnie to sygnał, że nie należy fetyszyzować koalicji i na pewno byłbym przeciwny zmianie nazwy Platformy Obywatelskiej na Koalicję Obywatelską, gdyby taki pomysł pojawił się na poważnie.
Większość w Senacie to duży sukces opozycji, a zwłaszcza Platformy. Uważam, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość z większością w Sejmie zdecyduje się na szanowanie reguł demokratycznego państwa prawnego, opozycyjna większość w Senacie nie powinna stosować żadnej obstrukcji. Gdyby do tego doszło, to w 2023 roku PiS dostanie wszystko. Musimy pokazać, że jesteśmy odpowiedzialni, racjonalni i propaństwowi, że możemy wziąć na siebie odpowiedzialność za całe państwo przy najbliższej okazji. To wielka szansa. Uważam, że marszałkiem Senatu powinien być ktoś młody i dynamiczny – np. Krzysztof Brejza.
POLSCY CLINTONOWIE
O rozliczeniach w Platformie Obywatelskiej pierwszy zaczął mówić Bogdan Zdrojewski. Facet, który od wielu lat nie robi dla PO nic pożytecznego (to opinia naszych ludzi z Wrocławia, którzy od lat bacznie i na co dzień obserwują jego działania), a ciągle chce jechać na swojej legendzie byłego prezydenta stolicy Dolnego Śląska i nie czuje, że po prawie dwóch dekadach od czasu, gdy przestał nim być, zaczyna to zalatywać farsą i groteską.
Z moich zewnętrznych obserwacji wynika natomiast, że Bogdan Zdrojewski bardzo chce podejmować decyzje, ale już nie ma ochoty brać odpowiedzialności za ich skutki. Gdy na początku 2016 roku został komisarzem dolnośląskich struktur PO, nie miał ochoty ciężko pracować, pozwalał Jackowi Protasiewiczowi i jego niedobitkom rozwalać partię od środka i prać wewnętrzne brudy poprzez przecieki do zaprzyjaźnionych gazet. Zrezygnował po trzech miesiącach – ten czas był dla dolnośląskiej Platformy całkowicie stracony.
W ostatniej kampanii do Parlamentu Europejskiego Bogdan Zdrojewski nie wspierał Koalicji Europejskiej ani trochę. W szczycie kampanii – gdy wszyscy ciężko pracowali – zrobił sobie zdjęcie z Krzysztofem Śmiszkiem – kandydatem do PE z konkurencyjnej listy. W kampanii przed wyborami do parlamentu krajowego, wspierał wyłącznie siebie i swoją żonę – oboje zostali senatorami. Za grosz klasy – tylko gigantyczne ego. Gdy po wyborach parlamentarnych 2015 sondażowe poparcie dla Platformy Obywatelskiej spadło na poziom dziewięciu procent, Bogdan Zdrojewski siedział cicho. Pożytecznej aktywności jego żony również nie było widać.
MOJA ROLA W PARTII
Najbliższe cztery lata chcę wykorzystać na pokazanie, że mam wiele sensownych pomysłów i nie boję się ciężkiej pracy. Liczę na to, że dostanę do tego instrumenty, ponieważ co prawda cenię sobie obecność na kilku wyborczych konwencjach, ale to nie wystarczy, abym pokazał, że warto we mnie inwestować. Nigdy nie byłem zainteresowany członkostwem w partii dla samego członkostwa. Z takich członków partia nie miała, nie ma i nie będzie mieć żadnego pożytku.
Komentarze