Przejdź do głównej zawartości

Kajdanki Barbary Blidy

25 kwietnia 2007 roku była posłanka i była minister budownictwa Barbara Blida popełniła samobójstwo podczas akcji zatrzymania jej przez funkcjonariuszy Bezpieczeństwa Wewnętrznego w jej domu w Siemianowicach Śląskich. Wydarzenie to uważane jest za punkt zwrotny rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007 i kamień, który uruchomił lawinę, która doprowadziła do utraty władzy przez środowisko Jarosława Kaczyńskiego na rekordowe wówczas osiem lat.

Podczas wyjaśniania okoliczności śmierci byłej polityk wyszło na jaw, że ówczesny premier Jarosław Kaczyński na nieformalnej naradzie polecił, aby w czasie zatrzymania Barbary Blidy nie zakładano jej kajdanek. Argumentacja była z rodzaju „kobiecie nie wypada robić takich rzeczy”. Jakie było prawne umocowanie tego jakże osobliwego polecenia? Żadne. Jarosław Kaczyński wydał takie polecenie, ponieważ miał taki kaprys.

Przypomniałem to sobie, gdy zacząłem uświadamiać sobie, że poseł Jarosław Kaczyński na takiej samej podstawie prawnej nakazał organom administracji państwowej organizację wyborów prezydenckich w czasie epidemii wirusa, który np. we Włoszech spowodował śmierć kilku tysięcy ludzi. Uważam, że decyzję o przełożeniu lub nie wyborów prezydenckich należy podjąć po pierwszym tygodniu kwietnia, na podstawie obecnej sytuacji w naszym kraju. Robienie wrzawy na ten temat na początku marca uważałem i nadal uważam za przedwczesne, a histerii nie uznaję za argument.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości nakazujący dziś kategorycznie, aby wybory głowy państwa bez względu na wszystko przeprowadzić 10 maja pokazał swoje oderwanie od rzeczywistości. I tutaj znowu przypominam sobie, ze przecież mamy do czynienia z człowiekiem, który nakazał wynajęcie domów sąsiadujących z jego domem, ponieważ nie chciał mieć sąsiadów. Przypomniałem sobie, że mamy do czynienia z człowiekiem, który po żwirek dla kota wysyła swoich ochroniarzy, ponieważ nie chce mieć kontaktu z przeciętnymi zjadaczami chleba, na których Mariusz Kamiński (jeszcze) nie zebrał „kwitów” i to w dodatku w miejscu, gdzie nie ma wykrywaczy metalu i materiałów wybuchowych. Przypomniałem sobie, że mamy do czynienia z człowiekiem, który za chleb, masło, jajka, ser i mleko chciał w osiedlowym sklepiku zapłacić dwustuzłotowym banknotem, a będąc tam sprawiał wrażenie zagubionego jak dziecko w „wesołym miasteczku”. I wtedy pomyślałem, że nie mam prawa być zdziwiony postawą tego pana, skoro on nic nie wie o życiu.

Sytuacja ta będzie testem dla prezydenta, marszałek Sejmu, premiera, rządu oraz sejmowej większości. Czy wezmą na siebie odpowiedzialność za zdrowie i życie setek tysięcy, a może milionów Polaków i zrealizują fantazje Jarosława Kaczyńskiego, aby ten nie przekreślił ich karier, gdy będzie układał listy wyborcze? Prawdziwe życie to nie „paski” w TVP Info czy wywiady dla portalu braci Karnowskich.

Barbara Blida / fot. Paweł Bonk

Komentarze