Przejdź do głównej zawartości

Tygrys nie spadnie na cztery łapy

Nie tylko prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki postanowili zbić polityczny kapitał na wirusie, który na całym świecie pochłonął dotychczas wiele tysięcy ludzkich istnień. Podobną drogą poszedł prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz, którzy – przypomnę – kandyduje na prezydenta RP. Lider ludowców postanowił życzyć Polakom zdrowia na billboardach sygnowanych jego kampanijnym brandem.

Nie wiem czy „zdrowotny” billboard Kamysza faktycznie uzdrawia chorych na COVID-19 albo czy – jeszcze lepiej – w ogóle zapobiega zakażeniom, ale jestem zachowaniem tego polityka poważnie zdegustowany, bo choć nie uważam go za męża stanu, miałem o nim dobre zdanie, po tym, gdy w kwietniu 2019 roku poznałem go osobiście na warszawskiej konwencji Koalicji Europejskiej.

Wykorzystywanie choroby do zaistnienia w mediach uważam za coś, co dyskwalifikuje każdego, ale polityka zwłaszcza. Niczym to nie różni się od cynicznego wykorzystywania przez Antoniego Macierewicza katastrofy smoleńskiej i ludzi, którzy w niej zginęli. Ktokolwiek jest autorem tego pomysłu (podejrzewam, że Michał Kamiński), jest u mnie skreślony. Trzeba wam przy okazji wiedzieć, że ja jak Grzegorz Schetyna – WSZYSTKO PAMIĘTAM.

Uważam, że lider PSL zrobił sobie krzywdę, gdy uwierzył w podszepty obłudników ze swojego otoczenia, że może być „nowym Tuskiem” dla przeciwników Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby Platforma Obywatelska miała się rozpaść, stałoby się to na przełomie 2015 i 2016 roku, gdyby Donald Tusk miał zamiar wesprzeć szefa PSL w dążeniach do zaszkodzenia Platformie, zrobiłby to w czasie, gdy jej liderem był Grzegorz Schetyna, a gdyby wyborcy PO mieli ją zostawi dla Polskiego Stronnictwa Ludowego, zrobiliby to wtedy, gdy Nowoczesna miała w sondażach 30% (wirtualnego) poparcia, a Platforma raptem 9%.

To, że posłem z rekomendacji PSL został Jacek Protasiewicz, a senatorem Michał Kamiński, naprawdę nie świadczy o tym, że ludowcy stali się ugrupowaniem miejskim i ulubieńcami tzw. klasy średniej. Rozumiejąc, że politykom ciężko jest żyć bez polityki (sam mam z tym duży problem), chciałbym, aby zachowywali się z godnością, a przynajmniej, aby potrafili kamuflować parcie na szkło i przebieranie nogami do zdobywania nowych przyczółków wpływów dla swoich środowisk.

Mężem stanu jest ten, który potrafi wznieść się ponad osobiste ambicje, a nie ten, któremu wmawia to Michał Kamiński – ten sam, który w latach 2005-2010 wmawiał to Lechowi Kaczyńskiemu, w latach 2010-2011 Jarosławowi Kaczyńskiemu, a w latach 2014-2015 Ewie Kopacz.

Komentarze